Dzień 8: Bran - Câmpulung
Czwartek, 3 lipca 2014 Kategoria Rumunia 2014
Km: | 59.46 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:14 | km/h: | 14.05 |
Pr. maks.: | 52.70 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 917kcal | Podjazdy: | 910m | Sprzęt: Kross Level A2 XT | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rano żegnamy się z Bran i wsiadamy na rowery. Droga zaczyna znów piąć się do góry i tak przez następne 16 kilometrów.
Widoki piękne, zwłaszcza że wjeżdżamy na sam szczyt pierwszej górki i już dalej jedziemy z jednej na drugą bez zbędnego zjeżdżania w niziny.
W końcu po tych 16 kilometrach widzimy zjazd. Jest to chyba najlepsza część wycieczki, chociaż trzeba nie przesadzać z prędkością na zakrętach, bo barierki nic nie dadzą. W tym miejscu przekraczamy okręg Brașov i Argeș.
Po zjeździe znów podjazd. Po drodze spotykamy 5 rowerzystów z Polski - rozpoznali nas po mojej fladze, na coś się przydała :) Wymieniamy się informacjami o drodze, życzymy przyjemnej podróży i jedziemy dalej.
Przed nami górki i podjazdy, a za nami coraz bardziej się chmurzy.
Podczas sesji zdjęciowej żuczka zaczyna kropić, więc zbieramy się w dalszą drogę.
Dojeżdżamy do Valea Mare Pravăț - małej miejscowości, w której znajduje się Mateias Mausoleum.
Jest to monumentalny pomnik poświęcony żołnierzom rumuńskim poległym w czasie I wojny światowej. W mauzoleum znajduje się 31 krypt, w których spoczywa około 2,3 tysiąca żołnierzy.
Zjeżdżamy na dół. W Valea Mare Pravăț zaczyna kropić coraz bardziej, więc kryjemy się pod wiatą przystankową. I w tym momencie nagle zaczyna lać, więc nie mamy wyboru i czekamy.
Po jakichś 10 minutach na szczęście padać przestaje. Zbieramy się, jest godz. 16:00, chcemy w Câmpulung znaleźć nocleg, bo robi się ciemno i zaczyna grzmieć. Jedziemy przez miasto, ale nic nie ma. Jeszcze podjeżdżamy do Lidla na małe zakupy. Burza jest zaraz za nami. Wyjeżdżamy z Lidla i zaczyna kropić. Dalej jedziemy przez Câmpulung, ale żadnego "cazare" nie widać. W pewnym momencie na dodatek zrywam łańcuch i przy okazji zaczyna mocniej padać. To trzeba mieć szczęście :P
Kryjemy się pod zadaszeniem budynku przedszkola. Siedzimy tam z pół godziny, Maciek mi naprawia łańcuch. Na szczęście wyjęliśmy peleryny, bo za chwilę wychodzą dwie babki z przedszkola i informują, że zamykają bramę przedszkola i już dłużej tu stać nie możemy. Wyjechaliśmy, ale lało nadal, więc praktycznie od razu mamy przemoczone buty. Jedziemy i jedziemy, a nadal zero szansy na nocleg. W końcu na końcu Câmpulung znajdujemy Motel Pomicom i za 70 lei możemy zanocować. Pokój taki sobie, ale przynajmniej nie pada nam na głowę. Suszymy się i korzystamy z należnego odpoczynku.
Dzień następny...
Widoki piękne, zwłaszcza że wjeżdżamy na sam szczyt pierwszej górki i już dalej jedziemy z jednej na drugą bez zbędnego zjeżdżania w niziny.
W końcu po tych 16 kilometrach widzimy zjazd. Jest to chyba najlepsza część wycieczki, chociaż trzeba nie przesadzać z prędkością na zakrętach, bo barierki nic nie dadzą. W tym miejscu przekraczamy okręg Brașov i Argeș.
Po zjeździe znów podjazd. Po drodze spotykamy 5 rowerzystów z Polski - rozpoznali nas po mojej fladze, na coś się przydała :) Wymieniamy się informacjami o drodze, życzymy przyjemnej podróży i jedziemy dalej.
Przed nami górki i podjazdy, a za nami coraz bardziej się chmurzy.
Podczas sesji zdjęciowej żuczka zaczyna kropić, więc zbieramy się w dalszą drogę.
Dojeżdżamy do Valea Mare Pravăț - małej miejscowości, w której znajduje się Mateias Mausoleum.
Jest to monumentalny pomnik poświęcony żołnierzom rumuńskim poległym w czasie I wojny światowej. W mauzoleum znajduje się 31 krypt, w których spoczywa około 2,3 tysiąca żołnierzy.
Zjeżdżamy na dół. W Valea Mare Pravăț zaczyna kropić coraz bardziej, więc kryjemy się pod wiatą przystankową. I w tym momencie nagle zaczyna lać, więc nie mamy wyboru i czekamy.
Po jakichś 10 minutach na szczęście padać przestaje. Zbieramy się, jest godz. 16:00, chcemy w Câmpulung znaleźć nocleg, bo robi się ciemno i zaczyna grzmieć. Jedziemy przez miasto, ale nic nie ma. Jeszcze podjeżdżamy do Lidla na małe zakupy. Burza jest zaraz za nami. Wyjeżdżamy z Lidla i zaczyna kropić. Dalej jedziemy przez Câmpulung, ale żadnego "cazare" nie widać. W pewnym momencie na dodatek zrywam łańcuch i przy okazji zaczyna mocniej padać. To trzeba mieć szczęście :P
Kryjemy się pod zadaszeniem budynku przedszkola. Siedzimy tam z pół godziny, Maciek mi naprawia łańcuch. Na szczęście wyjęliśmy peleryny, bo za chwilę wychodzą dwie babki z przedszkola i informują, że zamykają bramę przedszkola i już dłużej tu stać nie możemy. Wyjechaliśmy, ale lało nadal, więc praktycznie od razu mamy przemoczone buty. Jedziemy i jedziemy, a nadal zero szansy na nocleg. W końcu na końcu Câmpulung znajdujemy Motel Pomicom i za 70 lei możemy zanocować. Pokój taki sobie, ale przynajmniej nie pada nam na głowę. Suszymy się i korzystamy z należnego odpoczynku.
Dzień następny...