Wpisy archiwalne w kategorii
Świnoujście - Hel
Dystans całkowity: | 516.04 km (w terenie 100.00 km; 19.38%) |
Czas w ruchu: | 32:17 |
Średnia prędkość: | 15.98 km/h |
Maksymalna prędkość: | 45.70 km/h |
Suma podjazdów: | 880 m |
Suma kalorii: | 5895 kcal |
Liczba aktywności: | 8 |
Średnio na aktywność: | 64.51 km i 4h 02m |
Więcej statystyk |
Wzdłuż wybrzeża dzień 10: wyjazd
Poniedziałek, 10 września 2012 Kategoria Świnoujście - Hel
Km: | 4.05 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:25 | km/h: | 9.72 |
Pr. maks.: | 29.30 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 37kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Kross Level A2 XT | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj już wyjazd znad morza... Wstajemy przed 6:00, zbieramy się i jedziemy po zakupy do Żabki, a następnie na dworzec. Pociąg do Gdyni mamy o 7:20, na miejscu jesteśmy po godzinie. Stąd mamy bezpośredni pociąg o 9:05 do Katowic. W przedziale jesteśmy na szczęście sami, dopiero potem na godzinkę dołącza do nas jeden pan, a w okolicach Poznania jakieś dwie babki, które nawet nie umieją powiedzieć "dzień dobry" i zapytać się, czy miejsca są wolne... Potem już zostajemy sami, aż do Katowic.
Podróż jakoś minęła, o 22:40 jesteśmy na miejscu, idziemy do mnie do domu, bo mama zrobiła pierogi, a my po podróży głodni :)
Po 2:00 idziemy spać, bo jutro druga część urlopu, czyli wyjazd w Tatry, tym razem już bez rowerów.
Podróż jakoś minęła, o 22:40 jesteśmy na miejscu, idziemy do mnie do domu, bo mama zrobiła pierogi, a my po podróży głodni :)
Po 2:00 idziemy spać, bo jutro druga część urlopu, czyli wyjazd w Tatry, tym razem już bez rowerów.
Wzdłuż wybrzeża dzień 9: Hel - Władysławowo
Niedziela, 9 września 2012 Kategoria Świnoujście - Hel
Km: | 3.87 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:44 | km/h: | 5.28 |
Pr. maks.: | 19.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 24kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Kross Level A2 XT | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś, jak zwykle już, pobudka bardzo wcześnie, bo chcieliśmy zdążyć i na latarnię i do fokarium. Tak więc po 8:00 już wyszliśmy, skierowaliśmy się nad Zatokę Pucką i na port.
Kierowaliśmy się w stronę Cypla, czyli końca lądu, po drodze zwiedzając jeszcze okoliczne bunkry.
Niestety czas naglił, więc wszystkiego obejrzeć nie mogliśmy, ale postanawiamy tu jeszcze kiedyś wrócić. Idziemy na cypel, na plażę. Robimy zdjęcia i żegnamy się z morzem, cel naszej wyprawy osiągnięty.
Pierwsze meduzy na które natrafiliśmy się w ciągu całej naszej wyprawy. Nie parzyły, sprawdzałam :P
Dalej kierujemy się na latarnię morską, widoki super, prawie dookoła morze.
Na 11:00 idziemy do fokarium zobaczyć jak zostają karmione i badane foki.
Idziemy jeszcze do muzeum, wszystko tam bardzo ciekawie opisane. Niestety mamy mało czasu, bo już po 12:00, a niby do 11:00 mieliśmy zwolnić pokój.
Przy wyjściu z fokarium jest mnóstwo makiet obrazujących skutki wyrzucania do morza śmieci. Niestety jest do duży problem ludzkości, mający negatywny wpływ na zwierzęta morskie...
Idziemy do kwatery zwolnić pokój i już z rowerami i bagażami idziemy na pizzę, a potem na pociąg, którym jedziemy do Władysławowa.
Tam znajdujemy nocleg w takim trochę PRL-owskim pokoju za cenę trochę nieadekwatną do jakości, ale Maćkowi nie chciało się szukać dalej, bo mieliśmy jechać do Gdańska na latarnię. W końcu decydujemy, że mało czasu zostało, więc rezygnujemy z Gdańska, przebieramy się i idziemy na plażę, bo pogoda jest bardzo ładna. Maciek bawi się w budowniczego, ale szybko uciekamy, bo mi jest zimno :P
Idziemy się ubrać, potem na gofry i znów na plażę. Maciek jest w swoim żywiole :D
Wychodzimy z plaży już jak zrobiło się ciemno.
Jutro znów wczesna pobudka, bo rano pociąg do Gdyni i z Gdyni do Katowic.
Dzień następny :)
Kierowaliśmy się w stronę Cypla, czyli końca lądu, po drodze zwiedzając jeszcze okoliczne bunkry.
Niestety czas naglił, więc wszystkiego obejrzeć nie mogliśmy, ale postanawiamy tu jeszcze kiedyś wrócić. Idziemy na cypel, na plażę. Robimy zdjęcia i żegnamy się z morzem, cel naszej wyprawy osiągnięty.
Pierwsze meduzy na które natrafiliśmy się w ciągu całej naszej wyprawy. Nie parzyły, sprawdzałam :P
Dalej kierujemy się na latarnię morską, widoki super, prawie dookoła morze.
Na 11:00 idziemy do fokarium zobaczyć jak zostają karmione i badane foki.
Idziemy jeszcze do muzeum, wszystko tam bardzo ciekawie opisane. Niestety mamy mało czasu, bo już po 12:00, a niby do 11:00 mieliśmy zwolnić pokój.
Przy wyjściu z fokarium jest mnóstwo makiet obrazujących skutki wyrzucania do morza śmieci. Niestety jest do duży problem ludzkości, mający negatywny wpływ na zwierzęta morskie...
Idziemy do kwatery zwolnić pokój i już z rowerami i bagażami idziemy na pizzę, a potem na pociąg, którym jedziemy do Władysławowa.
Tam znajdujemy nocleg w takim trochę PRL-owskim pokoju za cenę trochę nieadekwatną do jakości, ale Maćkowi nie chciało się szukać dalej, bo mieliśmy jechać do Gdańska na latarnię. W końcu decydujemy, że mało czasu zostało, więc rezygnujemy z Gdańska, przebieramy się i idziemy na plażę, bo pogoda jest bardzo ładna. Maciek bawi się w budowniczego, ale szybko uciekamy, bo mi jest zimno :P
Idziemy się ubrać, potem na gofry i znów na plażę. Maciek jest w swoim żywiole :D
Wychodzimy z plaży już jak zrobiło się ciemno.
Jutro znów wczesna pobudka, bo rano pociąg do Gdyni i z Gdyni do Katowic.
Dzień następny :)
Wzdłuż wybrzeża dzień 8: Łeba - Hel
Sobota, 8 września 2012 Kategoria Świnoujście - Hel
Km: | 128.47 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 07:16 | km/h: | 17.68 |
Pr. maks.: | 45.70 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1629kcal | Podjazdy: | 360m | Sprzęt: Kross Level A2 XT | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś pobudka bardzo wcześnie, bo o 7:00. Nie pada, pogoda znośna, więc o 8:00 jesteśmy już gotowi do drogi. Postanowiliśmy jechać ulicami, bo po wczorajszym deszczu ścieżki rowerowe są nieprzejezdne - sprawdziliśmy dziś na własnej skórze i znów musieliśmy nadrobić parę kilometrów.
Jedziemy przez Nowęcin, Sarbsk, Ulinię i Sasino. Po drodze widać już Latarnię Morską Stilo.
Znajduje się ona w Osetniku, w końcu dojeżdżamy, prawie koniec świata :P
Żeby dojechać pod latarnię trzeba się jeszcze trochę namęczyć, gdyż musimy się przedostać przez wydmy porośnięte nadmorskim lasem i pokonać niewielką górkę. W końcu docieramy pod latarnię.
Latarnia Morska Stilo została wybudowana w latach 1904 - 1906, znajduje się na wysokości 55 m.n.p.m, 1000 m. od linii brzegowej. Co ciekawe - montowana jest ona z gotowych elementów ze staliwa, skręcanych śrubami. Są trzy takie konstrukcje na świecie, z czego dwie w Europie.
Wchodzimy na górę i podziwiamy widoki.
Jedziemy dalej, przejeżdżamy przez miejscowości Choczewo, Krokowa, Karwia, dojeżdżamy w końcu do Jastrzębiej Góry. Mamy już za sobą 80 km, ale jechało się znośnie, nie czuło się zmęczenia.
Znajdujemy się teraz na Przylądku Rozewie. Miejsce to uważane było za najdalej wysunięty na północ obszar Polski, jednak w rzeczywistości ten punkt linii brzegowej znajduje się na terenie pobliskiego osiedla Jastrzębia Góra.
Na Przylądku Rozewie znajduje się Latarnia Morska Rozewie. Szczerze mówiąc nic specjalnego, chyba najgorsza latarnia morska na wybrzeżu.
Latarnia ta ma wysokość 32,7 m., a zasięg jej światła wynosi 48,2 km., dzięki czemu jest to latarnia o największym zasięgu nominalnym ze wszystkich latarni polskiego wybrzeża.
Dalej przez Chłapowo dojeżdżamy do Władysławowa. Gdyby nie wczorajszy dzień przerwy, to dziś byłby to koniec dzisiejszej wycieczki, ale niestety mamy jeden dzień w plecy i postanawiamy jechać kolejny planowany odcinek, czyli Władysławowo - Hel.
Kierujemy się na Mierzeję Helską, mamy już tylko 33 km do końca naszej wyprawy.
Ścieżka rowerowa świetna, idzie wzdłuż głównej drogi, a przy Zatoce Puckiej.
Przejeżdżamy przez Chałupy i Kuźnicę.
Dojeżdżamy do Jastarni i planujemy zobaczyć niedostępną do zwiedzania latarnię morską. Niepotrzebnie jej szukaliśmy, bo kolejna porażka, latarnia prawie niewidoczna, bo wśród drzew. Wracamy na ścieżkę rowerową i przejeżdżamy przez Juratę.
Jedziemy dalej, jest przed 18:00, aż w końcu pojawia się znak, że wjeżdżamy na Hel :)
Mamy na licznikach jakieś 120 km, ucieszeni, że już koniec, a tu niespodzianka. Do samego centrum jeszcze 8 km ścieżką rowerową typu: góra, dół, góra, dół. Jechaliśmy i jechaliśmy myśląc kiedy koniec, a tu końca widać nie było...
To mnie tak trochę psychicznie wykończyło, że niby już jesteśmy na Helu, a tu dalej las i przed nami ciągła droga...
W końcu dotarliśmy do miasta :D Szukamy noclegu, jesteśmy zmęczeni, więc zbytnio nie wybrzydzamy. Prysznic i na miasto uczcić naszą wyprawę przepyszną (i drogą :P) rybką :)
?134781528298630
Dzień następny :)
Jedziemy przez Nowęcin, Sarbsk, Ulinię i Sasino. Po drodze widać już Latarnię Morską Stilo.
Znajduje się ona w Osetniku, w końcu dojeżdżamy, prawie koniec świata :P
Żeby dojechać pod latarnię trzeba się jeszcze trochę namęczyć, gdyż musimy się przedostać przez wydmy porośnięte nadmorskim lasem i pokonać niewielką górkę. W końcu docieramy pod latarnię.
Latarnia Morska Stilo została wybudowana w latach 1904 - 1906, znajduje się na wysokości 55 m.n.p.m, 1000 m. od linii brzegowej. Co ciekawe - montowana jest ona z gotowych elementów ze staliwa, skręcanych śrubami. Są trzy takie konstrukcje na świecie, z czego dwie w Europie.
Wchodzimy na górę i podziwiamy widoki.
Jedziemy dalej, przejeżdżamy przez miejscowości Choczewo, Krokowa, Karwia, dojeżdżamy w końcu do Jastrzębiej Góry. Mamy już za sobą 80 km, ale jechało się znośnie, nie czuło się zmęczenia.
Znajdujemy się teraz na Przylądku Rozewie. Miejsce to uważane było za najdalej wysunięty na północ obszar Polski, jednak w rzeczywistości ten punkt linii brzegowej znajduje się na terenie pobliskiego osiedla Jastrzębia Góra.
Na Przylądku Rozewie znajduje się Latarnia Morska Rozewie. Szczerze mówiąc nic specjalnego, chyba najgorsza latarnia morska na wybrzeżu.
Latarnia ta ma wysokość 32,7 m., a zasięg jej światła wynosi 48,2 km., dzięki czemu jest to latarnia o największym zasięgu nominalnym ze wszystkich latarni polskiego wybrzeża.
Dalej przez Chłapowo dojeżdżamy do Władysławowa. Gdyby nie wczorajszy dzień przerwy, to dziś byłby to koniec dzisiejszej wycieczki, ale niestety mamy jeden dzień w plecy i postanawiamy jechać kolejny planowany odcinek, czyli Władysławowo - Hel.
Kierujemy się na Mierzeję Helską, mamy już tylko 33 km do końca naszej wyprawy.
Ścieżka rowerowa świetna, idzie wzdłuż głównej drogi, a przy Zatoce Puckiej.
Przejeżdżamy przez Chałupy i Kuźnicę.
Dojeżdżamy do Jastarni i planujemy zobaczyć niedostępną do zwiedzania latarnię morską. Niepotrzebnie jej szukaliśmy, bo kolejna porażka, latarnia prawie niewidoczna, bo wśród drzew. Wracamy na ścieżkę rowerową i przejeżdżamy przez Juratę.
Jedziemy dalej, jest przed 18:00, aż w końcu pojawia się znak, że wjeżdżamy na Hel :)
Mamy na licznikach jakieś 120 km, ucieszeni, że już koniec, a tu niespodzianka. Do samego centrum jeszcze 8 km ścieżką rowerową typu: góra, dół, góra, dół. Jechaliśmy i jechaliśmy myśląc kiedy koniec, a tu końca widać nie było...
To mnie tak trochę psychicznie wykończyło, że niby już jesteśmy na Helu, a tu dalej las i przed nami ciągła droga...
W końcu dotarliśmy do miasta :D Szukamy noclegu, jesteśmy zmęczeni, więc zbytnio nie wybrzydzamy. Prysznic i na miasto uczcić naszą wyprawę przepyszną (i drogą :P) rybką :)
?134781528298630
Dzień następny :)
Wzdłuż wybrzeża dzień 7: Łeba
Piątek, 7 września 2012 Kategoria Świnoujście - Hel
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Kross Level A2 XT | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj szczerze mówiąc dzień stracony, bo zamiast jechać do Władysławowa, to zostaliśmy w Łebie, bo rano strasznie lało. Wstaliśmy o 9:00, zjedliśmy śniadanie i zdecydowaliśmy, że zostajemy. Nie było sensu wyjeżdżać, bo zanim byśmy wyjechali z Łeby, to bylibyśmy już cali mokrzy. Także zebraliśmy się i poszliśmy na miasto oglądać pierdoły. Co chwile zaczynało lać, więc chowaliśmy się w sklepach. W końcu lać przestało, ale chmury straszyły, jednak już do końca dnia nie spadła ani kropla deszczu, więc przez cały dzień chodziliśmy źli. Pojechaliśmy z nudów do Lęborka, ale tam też nic ciekawego nie było, mimo że duże miasto...
Wróciliśmy do Łeby i poszliśmy na molo.
Mimo że pogoda brzydka, to jednak miała też swój urok, szczególnie efektywne były fale przeskakujące przez to molo :)
Na plaży zachód słońca, też bardzo ładny.
Po spacerku zakupy na jutro i do pokoju spać :)
Dzień następny :)
Wróciliśmy do Łeby i poszliśmy na molo.
Mimo że pogoda brzydka, to jednak miała też swój urok, szczególnie efektywne były fale przeskakujące przez to molo :)
Na plaży zachód słońca, też bardzo ładny.
Po spacerku zakupy na jutro i do pokoju spać :)
Dzień następny :)
Wzdłuż wybrzeża dzień 6: Ustka - Łeba
Czwartek, 6 września 2012 Kategoria Świnoujście - Hel
Km: | 104.98 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 06:44 | km/h: | 15.59 |
Pr. maks.: | 42.40 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1155kcal | Podjazdy: | 260m | Sprzęt: Kross Level A2 XT | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś dzień ogólnie pechowy i chyba jeden z najgorszych z tego wyjazdu. Pobudka o 7:30, zebraliśmy się, spakowaliśmy i zjedliśmy śniadanie. W międzyczasie na dworze zaczęło padać, potem lać... Przeczekaliśmy na dole chwilkę, aż przestanie. W końcu ruszyliśmy, kierowaliśmy się na Rowy, jak zwykle szlakiem R10.
Droga w większości prowadziła przez las, ale jechało się bardzo dobrze, pogoda też zaczynała się poprawiać.
W Rowach stanęliśmy, żeby zjeść lody, przy okazji też gubimy mapę. Maciek widział gościa z naszą mapą, ale myślał, że ta osoba ma podobną. W końcu pojechał za tymi ludźmi na plażę, mapę odzyskał po 10 minutach szukania, ale nawkurzał się przy tym strasznie.
Dalej jedziemy już przez Słowiński Park Narodowy, oglądamy przy okazji wydmy szare.
Wydma ta bierze swoją nazwę od szarej barwy swej powierzchni powstałej dzięki wytworzeniu się cienkiej warstwy próchnicy i przyziemnej warstwy mchów oraz porostów.
Tuż obok znajduje się Jezioro Gardno, które jest ósmym co do wielkości jeziorem w Polsce położonym w strefie przybrzeżnej Bałtyku.
Powstało one na skutek odcięcia przez mierzeję zatoki morskiej. Jezioro Gardno ma powierzchnię 2 468 ha, głębokość maksymalna to 2,6 m., natomiast średnia to zaledwie 1,3 m.
Dalej przejeżdżamy obok Jeziora Dołgie Małe, tu Maciek padł :P
To jezioro powstało w wyniku odcięcia zatoki Jeziora Gardno. Ma zaledwie 6,3 ha, a średnia głębokość wynosi 0,75 m. Jest to malownicze, bezodpływowe jezioro śródleśne, typu stawowego o spokojnej toni. Jest nie tylko najmniejszym, ale także najpłytszym zbiornikiem Słowińskiego Parku Narodowego.
Dalej znajduje się Jezioro Dołgie Duże, tak samo jak Dołgie Małe powstało w wyniku odcięcia zatoki Jeziora Gardno. Ma powierzchnię 156 ha, średnia głębokość to 1,4 m.
Następnie kierunek Czołpino, gdzie znajduje się kolejna latarnia morska. Drogę mamy urozmaiconą, bo pełną błota, które jakoś musimy omijać i to na odcinku jakiś 2 kilometrów...
Cali brudni docieramy pod Latarnię Morską Czołpino. Widok niesamowity - żeby dostać się do latarni trzeba wejść pod sporą górkę po schodach. Maciek czeka na dole z rowerami, a ja idę do latarni.
Widok ładny, widać ruchome wydmy, które jakoś dla mnie się nie ruszają :P
Schodzę na dół i teraz Maciek idzie podziwiać.
Jest już 16:00, a przed nami jeszcze spory kawałek. Jedziemy do wsi Kluki, chcieliśmy zobaczyć Muzeum Wsi Słowińskiej, ale niestety już zamknięte... Oglądamy wszystko zza płotu.
Jedziemy dalej, ale co dziwne - wszystkie szlaki R10 są zamalowane na czarno. Dojeżdżamy do rozwidlenia, na znaku jest napisane, że do jakiejś tam mieściny jest 8 km. Ktoś poniżej dopisał, że to 8h i że jest hardcore. Po przejechaniu pół kilometra już wiem dlaczego :P Droga jest w ogóle nieprzejezdna, chyba że traktorem, mnóstwo błota, którego nie da się w żaden sposób ominąć. Jesteśmy zmuszeni zawrócić, nadrabiamy 5 km... Kierujemy się na Smołdzino, jedziemy po okropnej polnej drodze wyłożonej płytkami.
W końcu dojeżdżamy do Smołdzina, na licznikach ponad 50 km, a ludzie mówią, że do Łeby jeszcze drugie tyle... Jedziemy dalej, GPS prowadzi inaczej i ludzie prowadzą inaczej. Przejeżdżamy przez jakieś wiochy, nie wiemy gdzie jesteśmy, aż w końcu dojeżdżamy na drogę główną 214 prowadzącą do Łeby. Tu przed nami jeszcze 35 km... Jedziemy, jedziemy, robi się już ciemniej, zimniej, aż w końcu jesteśmy. Szukamy noclegu, dzwonimy wszędzie, ale tu albo za drogo, albo nie ma gdzie wstawić rowerów. Na domiar złego jeden telefon nam padł, a drugi jest na wyczerpaniu. W końcu kolejny telefon i udaje się znaleźć nocleg w pokojach gościnnych "Sandra". Szczerze mogę polecić, bardzo miła właścicielka, pokoje bardzo czyste i zadbane, łazienka w pokoju, na zewnątrz dostęp do lodówki i mikrofalówki. Rewelacja :)
Już po 20:00, więc nie wychodzimy nigdzie, kąpiemy się, zamawiamy pizzę i idziemy spać.
Podsumowując, to dzień masakra, co chwile jakieś problemy, juz po prostu miałam dość tego dnia. Zobaczymy jak jutro...
?134781524343706#lat=54.650261242422&lng=17.172639742888&zoom=10&maptype=terrain
Dzień następny :)
Droga w większości prowadziła przez las, ale jechało się bardzo dobrze, pogoda też zaczynała się poprawiać.
W Rowach stanęliśmy, żeby zjeść lody, przy okazji też gubimy mapę. Maciek widział gościa z naszą mapą, ale myślał, że ta osoba ma podobną. W końcu pojechał za tymi ludźmi na plażę, mapę odzyskał po 10 minutach szukania, ale nawkurzał się przy tym strasznie.
Dalej jedziemy już przez Słowiński Park Narodowy, oglądamy przy okazji wydmy szare.
Wydma ta bierze swoją nazwę od szarej barwy swej powierzchni powstałej dzięki wytworzeniu się cienkiej warstwy próchnicy i przyziemnej warstwy mchów oraz porostów.
Tuż obok znajduje się Jezioro Gardno, które jest ósmym co do wielkości jeziorem w Polsce położonym w strefie przybrzeżnej Bałtyku.
Powstało one na skutek odcięcia przez mierzeję zatoki morskiej. Jezioro Gardno ma powierzchnię 2 468 ha, głębokość maksymalna to 2,6 m., natomiast średnia to zaledwie 1,3 m.
Dalej przejeżdżamy obok Jeziora Dołgie Małe, tu Maciek padł :P
To jezioro powstało w wyniku odcięcia zatoki Jeziora Gardno. Ma zaledwie 6,3 ha, a średnia głębokość wynosi 0,75 m. Jest to malownicze, bezodpływowe jezioro śródleśne, typu stawowego o spokojnej toni. Jest nie tylko najmniejszym, ale także najpłytszym zbiornikiem Słowińskiego Parku Narodowego.
Dalej znajduje się Jezioro Dołgie Duże, tak samo jak Dołgie Małe powstało w wyniku odcięcia zatoki Jeziora Gardno. Ma powierzchnię 156 ha, średnia głębokość to 1,4 m.
Następnie kierunek Czołpino, gdzie znajduje się kolejna latarnia morska. Drogę mamy urozmaiconą, bo pełną błota, które jakoś musimy omijać i to na odcinku jakiś 2 kilometrów...
Cali brudni docieramy pod Latarnię Morską Czołpino. Widok niesamowity - żeby dostać się do latarni trzeba wejść pod sporą górkę po schodach. Maciek czeka na dole z rowerami, a ja idę do latarni.
Widok ładny, widać ruchome wydmy, które jakoś dla mnie się nie ruszają :P
Schodzę na dół i teraz Maciek idzie podziwiać.
Jest już 16:00, a przed nami jeszcze spory kawałek. Jedziemy do wsi Kluki, chcieliśmy zobaczyć Muzeum Wsi Słowińskiej, ale niestety już zamknięte... Oglądamy wszystko zza płotu.
Jedziemy dalej, ale co dziwne - wszystkie szlaki R10 są zamalowane na czarno. Dojeżdżamy do rozwidlenia, na znaku jest napisane, że do jakiejś tam mieściny jest 8 km. Ktoś poniżej dopisał, że to 8h i że jest hardcore. Po przejechaniu pół kilometra już wiem dlaczego :P Droga jest w ogóle nieprzejezdna, chyba że traktorem, mnóstwo błota, którego nie da się w żaden sposób ominąć. Jesteśmy zmuszeni zawrócić, nadrabiamy 5 km... Kierujemy się na Smołdzino, jedziemy po okropnej polnej drodze wyłożonej płytkami.
W końcu dojeżdżamy do Smołdzina, na licznikach ponad 50 km, a ludzie mówią, że do Łeby jeszcze drugie tyle... Jedziemy dalej, GPS prowadzi inaczej i ludzie prowadzą inaczej. Przejeżdżamy przez jakieś wiochy, nie wiemy gdzie jesteśmy, aż w końcu dojeżdżamy na drogę główną 214 prowadzącą do Łeby. Tu przed nami jeszcze 35 km... Jedziemy, jedziemy, robi się już ciemniej, zimniej, aż w końcu jesteśmy. Szukamy noclegu, dzwonimy wszędzie, ale tu albo za drogo, albo nie ma gdzie wstawić rowerów. Na domiar złego jeden telefon nam padł, a drugi jest na wyczerpaniu. W końcu kolejny telefon i udaje się znaleźć nocleg w pokojach gościnnych "Sandra". Szczerze mogę polecić, bardzo miła właścicielka, pokoje bardzo czyste i zadbane, łazienka w pokoju, na zewnątrz dostęp do lodówki i mikrofalówki. Rewelacja :)
Już po 20:00, więc nie wychodzimy nigdzie, kąpiemy się, zamawiamy pizzę i idziemy spać.
Podsumowując, to dzień masakra, co chwile jakieś problemy, juz po prostu miałam dość tego dnia. Zobaczymy jak jutro...
?134781524343706#lat=54.650261242422&lng=17.172639742888&zoom=10&maptype=terrain
Dzień następny :)
Wzdłuż wybrzeża dzień 5: Ustka
Środa, 5 września 2012 Kategoria Świnoujście - Hel
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Kross Level A2 XT | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś dzień odpoczynku, postanowiliśmy z Maćkiem, że zostaniemy jeden dzień w Ustce. Wstaliśmy rano, zebraliśmy się i poszliśmy najpierw zapłacić babce za kolejny nocleg, a potem na spacer. Oglądaliśmy różne pierdoły, potem jeszcze poszłam się przebrać (czyt. cieplej ubrać) i poszliśmy zwiedzić poniemieckie Bunkry Baterii Blüchera.
Są to obiekty położone tuż przy zachodnim falochronie portowym, budowle żelbetonowe przysypane wydmowym piachem, w których są dobrze zachowane pomieszczenia dla załóg, które miały obsługiwać ulokowaną tu baterię dział.
Zapłaciliśmy za bilety (i o dziwo ceny też nie są wygórowane) i ruszyliśmy z przewodnikiem, który świetnie opowiedział całą historię.
Obejrzeliśmy pomieszczenia załóg, latrynę, miejsce na działa i amunicję.
A tu zakamuflowany znak hitlerowski.
Po zwiedzaniu poszliśmy na III molo, po drodze wygłupialiśmy się :P
Następnie dalej do portu obejrzeć Okręty Marynarki Wojennej.
Potem już zmęczeni idziemy po zakupy i do domu odpoczywać przed jutrzejszym dniem, bo do pokonania mamy ok. 80 km.
Dzień następny :)
Są to obiekty położone tuż przy zachodnim falochronie portowym, budowle żelbetonowe przysypane wydmowym piachem, w których są dobrze zachowane pomieszczenia dla załóg, które miały obsługiwać ulokowaną tu baterię dział.
Zapłaciliśmy za bilety (i o dziwo ceny też nie są wygórowane) i ruszyliśmy z przewodnikiem, który świetnie opowiedział całą historię.
Obejrzeliśmy pomieszczenia załóg, latrynę, miejsce na działa i amunicję.
A tu zakamuflowany znak hitlerowski.
Po zwiedzaniu poszliśmy na III molo, po drodze wygłupialiśmy się :P
Następnie dalej do portu obejrzeć Okręty Marynarki Wojennej.
Potem już zmęczeni idziemy po zakupy i do domu odpoczywać przed jutrzejszym dniem, bo do pokonania mamy ok. 80 km.
Dzień następny :)
Wzdłuż wybrzeża dzień 4: Darłówko - Ustka
Wtorek, 4 września 2012 Kategoria Świnoujście - Hel
Km: | 49.85 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 02:53 | km/h: | 17.29 |
Pr. maks.: | 38.50 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 610kcal | Podjazdy: | 50m | Sprzęt: Kross Level A2 XT | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj mieliśmy pobudkę dość wcześnie rano, bo o 5:40, zebraliśmy się i korzystając z okazji, że z furtki praktycznie od razu wychodzimy na morze, poszliśmy na wschód słońca. Jeszcze zanim słońce wzeszło, to niebo już fajnie wyglądało.
Wschód bardzo fajny, z tym że słońce wschodziło po stronie lądu, a nie znad morza...
Obejrzeliśmy i dalej poszliśmy do domku spać. Pobudka przed 10:00, spakowaliśmy się, zjedliśmy śniadanko, zostawiliśmy rzeczy razem z rowerami i poszliśmy na plażę, gdyż pogoda zapowiadała się ciekawie. Maciek od razu zaczął budować zamek z piasku, ja po chwili też się dołączyłam :P
Potem obowiązkowa kąpiel w morzu :) Co prawda woda ciepła nie była, ale dało się wytrzymać, więc trochę mogliśmy się powygłupiać :P
Po 13:00 zaczęliśmy się w końcu zbierać, poszliśmy do domku po rowery, przebraliśmy się i już z całym bagażem podjechaliśmy pod latarnię, bo wczoraj nie zdążyliśmy jej zwiedzić.
Jeśli chodzi o latarnię w Darłówku, to pochodzi ona z XIX w., ma 22 m. wysokości, a zasięg jej światła wynosi 27,8 km.
Z Darłowa jedziemy do Jarosławca, gdzie jest kolejna latarnia do zwiedzania, czynna od 15:00, dlatego wcześniej mogliśmy sobie pozwolić na chwilę odpoczynku na plaży.
Ta latarnia pochodzi natomiast z 1838 r., ma 33,3 m. wysokości, a zasięg jej światła wynosi 12 km.
Z Jarosławca, żeby dostać się do Ustki, trzeba okrążyć Jezioro Wicko, więc jedziemy przez Jezierzany, Łącko, Korlino, Królewo, Złakowo, Zaleskie, Duninowo, aż w końcu docieramy do Ustki.
Pędzimy ile sił w nogach, bo zaraz 18:00, a do tej godziny jest otwarta latarnia w Ustce. Udało nam się zdążyć, kupujemy bilety i wchodzimy na górę.
Latarnia w Ustce ma 19,5 m., zasięg jej światła wynosi 33 km.
Dalej jedziemy szukać noclegu, za pierwszym razem nie udaje się, ale za drugim już ok. Okazało się, że babka ma wolne mieszkanie i za jedną noc, za dwie osoby chce 70 zł. Bierzemy od razu, ale jeszcze nie płacimy, chcemy wiedzieć za co mamy zapłacić. Podjeżdżamy pod blok, generalnie w centrum miasta, ładna okolica. Mieszkanie też super, 2 pokoje, kuchnia, łazienka, ogólnie full wypas. Myjemy się, idziemy zapłacić babce i dalej na spacerek. Przechodzimy na molo, już po zachodzie słońca, ale jeszcze niebo różowe.
Na molo wypoczywa też syrena, która wpadła Maćkowi w oko :P
Potem na naleśniki i już do domu spać :)
Dzień następny :)
Wschód bardzo fajny, z tym że słońce wschodziło po stronie lądu, a nie znad morza...
Obejrzeliśmy i dalej poszliśmy do domku spać. Pobudka przed 10:00, spakowaliśmy się, zjedliśmy śniadanko, zostawiliśmy rzeczy razem z rowerami i poszliśmy na plażę, gdyż pogoda zapowiadała się ciekawie. Maciek od razu zaczął budować zamek z piasku, ja po chwili też się dołączyłam :P
Potem obowiązkowa kąpiel w morzu :) Co prawda woda ciepła nie była, ale dało się wytrzymać, więc trochę mogliśmy się powygłupiać :P
Po 13:00 zaczęliśmy się w końcu zbierać, poszliśmy do domku po rowery, przebraliśmy się i już z całym bagażem podjechaliśmy pod latarnię, bo wczoraj nie zdążyliśmy jej zwiedzić.
Jeśli chodzi o latarnię w Darłówku, to pochodzi ona z XIX w., ma 22 m. wysokości, a zasięg jej światła wynosi 27,8 km.
Z Darłowa jedziemy do Jarosławca, gdzie jest kolejna latarnia do zwiedzania, czynna od 15:00, dlatego wcześniej mogliśmy sobie pozwolić na chwilę odpoczynku na plaży.
Ta latarnia pochodzi natomiast z 1838 r., ma 33,3 m. wysokości, a zasięg jej światła wynosi 12 km.
Z Jarosławca, żeby dostać się do Ustki, trzeba okrążyć Jezioro Wicko, więc jedziemy przez Jezierzany, Łącko, Korlino, Królewo, Złakowo, Zaleskie, Duninowo, aż w końcu docieramy do Ustki.
Pędzimy ile sił w nogach, bo zaraz 18:00, a do tej godziny jest otwarta latarnia w Ustce. Udało nam się zdążyć, kupujemy bilety i wchodzimy na górę.
Latarnia w Ustce ma 19,5 m., zasięg jej światła wynosi 33 km.
Dalej jedziemy szukać noclegu, za pierwszym razem nie udaje się, ale za drugim już ok. Okazało się, że babka ma wolne mieszkanie i za jedną noc, za dwie osoby chce 70 zł. Bierzemy od razu, ale jeszcze nie płacimy, chcemy wiedzieć za co mamy zapłacić. Podjeżdżamy pod blok, generalnie w centrum miasta, ładna okolica. Mieszkanie też super, 2 pokoje, kuchnia, łazienka, ogólnie full wypas. Myjemy się, idziemy zapłacić babce i dalej na spacerek. Przechodzimy na molo, już po zachodzie słońca, ale jeszcze niebo różowe.
Na molo wypoczywa też syrena, która wpadła Maćkowi w oko :P
Potem na naleśniki i już do domu spać :)
Dzień następny :)
Wzdłuż wybrzeża dzień 3: Kołobrzeg - Darłówko
Poniedziałek, 3 września 2012 Kategoria Świnoujście - Hel
Km: | 90.79 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:26 | km/h: | 16.71 |
Pr. maks.: | 32.70 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1005kcal | Podjazdy: | 20m | Sprzęt: Kross Level A2 XT | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejna pobudka po 8:00 i jak co dzień pakowanie. Bardzo miła gospodyni pożegnała nas i życzyła miłej podróży. Z miejsca noclegu jedziemy na kołobrzeski rynek, przy którym znajduje się ratusz z 1832 r.
Z Kołobrzegu kierujemy się na Podczele, gdzie znajduje się lotnisko, na którym przez lata stacjonowała armia radziecka. Mieliśmy możliwość obejrzenia wielkich hangarów lotniczych z masywnymi metalowymi drzwiami. Hangary niewidoczne z góry, dobrze zamaskowane trawą.
Prowadziła tu świetna ścieżka rowerowa z widokiem na morze, po prostu super :)
Dalej jedziemy przez Sianożęty i Ustronie Morskie do Gąsek, gdzie znajduje się kolejna latarnia morska, wybudowana w 1878 r.
Wysokość całej budowli, do czubka iglicy wynosi 51,2 m, a zasięg światła 23 Mm, czyli jakieś 43,5 km. Do pokonania było kolejne 220 schodów, ale widoki jak zwykle fajne :)
Dalej jedziemy przez Sarbinowo i Chłopy. Droga praktycznie cały czas prowadzi lasami, przyjemnie się jedzie.
W Chłopach znajduje się wioska rybacka, można tu kupić świeżą rybkę. Szkoda, że my na rowerach, niestety wyjeżdżamy z pustymi rękami...
Nieopodal przejeżdżamy przez miejsce, gdzie przechodzi 16-ty południk geograficzny.
Docieramy do Mielna i decydujemy się jechać dalej, mimo że jesteśmy zmęczeni i pogoda też nie jest za ciekawa - chwilkami straszyło nas pokropywaniem deszczu.
Dojeżdżamy do Łaz i tam musimy odbić wgłąb Polski, dalej od morza, gdyż jest szlak między morzem, a jeziorem Bukowo, ale pieszy i podobno z rowerami jest ciężko, zwłaszcza przy takiej pogodzie.
Jedziemy przez wsie Osieki, Iwięcino, Bielkowo, Gleźnowo, Bukowo Morskie, aż docieramy do Dąbek. Stąd mamy już niedaleko do Darłowa. W końcu docieramy, jedziemy obejrzeć Zamek Książąt Pomorskich i Wysoką Bramę.
Następnie dojeżdżamy do Darłówka, czyli celu naszej dzisiejszej wycieczki. Jesteśmy już wykończeni, bo za nami 90 km. Szukamy noclegu, docieramy do pokojów gościnnych "Aleksander". Bardzo miła pani wynajmuje nam domek za 50 zł, łazienka na zewnątrz, ale ogólnie super, a do morza jest jakieś 100 m. Szybko się myjemy i idziemy na molo, przy okazji oglądamy latarnię i most rozsuwany.
Dzień następny :)
Z Kołobrzegu kierujemy się na Podczele, gdzie znajduje się lotnisko, na którym przez lata stacjonowała armia radziecka. Mieliśmy możliwość obejrzenia wielkich hangarów lotniczych z masywnymi metalowymi drzwiami. Hangary niewidoczne z góry, dobrze zamaskowane trawą.
Prowadziła tu świetna ścieżka rowerowa z widokiem na morze, po prostu super :)
Dalej jedziemy przez Sianożęty i Ustronie Morskie do Gąsek, gdzie znajduje się kolejna latarnia morska, wybudowana w 1878 r.
Wysokość całej budowli, do czubka iglicy wynosi 51,2 m, a zasięg światła 23 Mm, czyli jakieś 43,5 km. Do pokonania było kolejne 220 schodów, ale widoki jak zwykle fajne :)
Dalej jedziemy przez Sarbinowo i Chłopy. Droga praktycznie cały czas prowadzi lasami, przyjemnie się jedzie.
W Chłopach znajduje się wioska rybacka, można tu kupić świeżą rybkę. Szkoda, że my na rowerach, niestety wyjeżdżamy z pustymi rękami...
Nieopodal przejeżdżamy przez miejsce, gdzie przechodzi 16-ty południk geograficzny.
Docieramy do Mielna i decydujemy się jechać dalej, mimo że jesteśmy zmęczeni i pogoda też nie jest za ciekawa - chwilkami straszyło nas pokropywaniem deszczu.
Dojeżdżamy do Łaz i tam musimy odbić wgłąb Polski, dalej od morza, gdyż jest szlak między morzem, a jeziorem Bukowo, ale pieszy i podobno z rowerami jest ciężko, zwłaszcza przy takiej pogodzie.
Jedziemy przez wsie Osieki, Iwięcino, Bielkowo, Gleźnowo, Bukowo Morskie, aż docieramy do Dąbek. Stąd mamy już niedaleko do Darłowa. W końcu docieramy, jedziemy obejrzeć Zamek Książąt Pomorskich i Wysoką Bramę.
Następnie dojeżdżamy do Darłówka, czyli celu naszej dzisiejszej wycieczki. Jesteśmy już wykończeni, bo za nami 90 km. Szukamy noclegu, docieramy do pokojów gościnnych "Aleksander". Bardzo miła pani wynajmuje nam domek za 50 zł, łazienka na zewnątrz, ale ogólnie super, a do morza jest jakieś 100 m. Szybko się myjemy i idziemy na molo, przy okazji oglądamy latarnię i most rozsuwany.
Dzień następny :)
Wzdłuż wybrzeża dzień 2: Dziwnów - Kołobrzeg
Niedziela, 2 września 2012 Kategoria Świnoujście - Hel
Km: | 67.64 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 04:25 | km/h: | 15.31 |
Pr. maks.: | 29.40 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 694kcal | Podjazdy: | 20m | Sprzęt: Kross Level A2 XT | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś pobudka dość wcześnie, bo po 8:00. Zebraliśmy się powoli z Maćkiem, zjedliśmy śniadanie i opuściliśmy nasz Ekocamp przed 10:00. Podjechaliśmy jeszcze na chwilkę na plażę nakarmić mewy :P
Dalej jedziemy na most zwodzony w Dziwnowie, którego podnoszenia niestety nie zobaczyliśmy...
Wyjechaliśmy z Dziwnowa, zjechaliśmy na leśną ścieżkę i kierowaliśmy się na Dziwnówek, Łukęcin, Pobierowo, Pustkowo, aż dojechaliśmy do Trzęsacza.
Obejrzeliśmy ruiny kościoła św. Mikołaja, który został wzniesiony na przełomie XIV i XV wieku w środku wsi (2 km od brzegu). Morze systematycznie podmywając brzeg zbliżało się do budowli, jednak nie podejmowano żadnych działań zabezpieczających, tylko co kilka lat mierzono odległość od morza. W roku 1750 odległość ta wynosiła już tylko 58 m, a w 1820 r. - 13 m. W 1874 r. kościół zamknięto, a w 1901 r. runęła północna ściana. Ostatnie osunięcie miało miejsce w 1994 r. i w chwili obecnej znajduje się już tylko niewielki fragment z dwoma ostrołukowymi otworami okiennymi.
Czas nagli, dalej kierujemy się do Niechorza świetną ścieżką rowerową.
W Niechorzu znajduje się kolejna latarnia morska budowana w latach 1860 - 1866, której wysokość wynosi 45 m, a zasięg światła 37 km. Kolejne 200 schodów do pokonania :)
Dalej kierujemy się do Pogorzelicy, skąd prowadzi ścieżka rowerowa do Mrzeżyna, która została otwarta dopiero w tym roku, wcześniej był to teren wojskowy, przez który nie można było przejechać. Mieliśmy to szczęście i dzięki temu zaoszczędziliśmy ok. 10 km.
Ścieżka bardzo fajna, z tablicami informacyjnymi, punktami odpoczynku, punktem widokowym, jednak sama nawierzchnia troszkę wkurzała - przez pierwszą połowę jechało się po betonowych płytach...
... potem po takich większych kocich łbach.
W połowie ścieżki dojeżdżamy do punktu widokowego, bardzo fajny widok na morze, przy nim też ławki, stojaki na rower itp.
Dalsza część ścieżki to już w większości asfalt, więc jechało się przyjemniej. Dojechaliśmy do Mrzeżyna, następnie przez Rogowo, Dźwirzyno dojechaliśmy do Kołobrzegu.
Zaczęliśmy szukać noclegu, udało nam się dorwać fajny pokój. Wykąpaliśmy się i już bez rowerów poszliśmy do centrum, czyli jakieś 3 km. Zdążyliśmy jeszcze wejść na latarnię morską, która jest wysoka na 26 m (do pokonania tylko 109 schodów), a zasięg jej światła wynosi 29,6 km. Zbudowano ją w 1945 r.
Później idziemy na pizzę, potem na molo, które ma aż 220 m. długości.
Już po ciemku na zakupy i autobusem na miejsce noclegu.
Podsumowując: dzień bardzo udany, mnóstwo ścieżek rowerowych i to naprawdę przemyślanych.
A jutro trasa Kołobrzeg - Darłówko, kolejne 78 km do przejechania :)
Dzień następny :)
Dalej jedziemy na most zwodzony w Dziwnowie, którego podnoszenia niestety nie zobaczyliśmy...
Wyjechaliśmy z Dziwnowa, zjechaliśmy na leśną ścieżkę i kierowaliśmy się na Dziwnówek, Łukęcin, Pobierowo, Pustkowo, aż dojechaliśmy do Trzęsacza.
Obejrzeliśmy ruiny kościoła św. Mikołaja, który został wzniesiony na przełomie XIV i XV wieku w środku wsi (2 km od brzegu). Morze systematycznie podmywając brzeg zbliżało się do budowli, jednak nie podejmowano żadnych działań zabezpieczających, tylko co kilka lat mierzono odległość od morza. W roku 1750 odległość ta wynosiła już tylko 58 m, a w 1820 r. - 13 m. W 1874 r. kościół zamknięto, a w 1901 r. runęła północna ściana. Ostatnie osunięcie miało miejsce w 1994 r. i w chwili obecnej znajduje się już tylko niewielki fragment z dwoma ostrołukowymi otworami okiennymi.
Czas nagli, dalej kierujemy się do Niechorza świetną ścieżką rowerową.
W Niechorzu znajduje się kolejna latarnia morska budowana w latach 1860 - 1866, której wysokość wynosi 45 m, a zasięg światła 37 km. Kolejne 200 schodów do pokonania :)
Dalej kierujemy się do Pogorzelicy, skąd prowadzi ścieżka rowerowa do Mrzeżyna, która została otwarta dopiero w tym roku, wcześniej był to teren wojskowy, przez który nie można było przejechać. Mieliśmy to szczęście i dzięki temu zaoszczędziliśmy ok. 10 km.
Ścieżka bardzo fajna, z tablicami informacyjnymi, punktami odpoczynku, punktem widokowym, jednak sama nawierzchnia troszkę wkurzała - przez pierwszą połowę jechało się po betonowych płytach...
... potem po takich większych kocich łbach.
W połowie ścieżki dojeżdżamy do punktu widokowego, bardzo fajny widok na morze, przy nim też ławki, stojaki na rower itp.
Dalsza część ścieżki to już w większości asfalt, więc jechało się przyjemniej. Dojechaliśmy do Mrzeżyna, następnie przez Rogowo, Dźwirzyno dojechaliśmy do Kołobrzegu.
Zaczęliśmy szukać noclegu, udało nam się dorwać fajny pokój. Wykąpaliśmy się i już bez rowerów poszliśmy do centrum, czyli jakieś 3 km. Zdążyliśmy jeszcze wejść na latarnię morską, która jest wysoka na 26 m (do pokonania tylko 109 schodów), a zasięg jej światła wynosi 29,6 km. Zbudowano ją w 1945 r.
Później idziemy na pizzę, potem na molo, które ma aż 220 m. długości.
Już po ciemku na zakupy i autobusem na miejsce noclegu.
Podsumowując: dzień bardzo udany, mnóstwo ścieżek rowerowych i to naprawdę przemyślanych.
A jutro trasa Kołobrzeg - Darłówko, kolejne 78 km do przejechania :)
Dzień następny :)
Wzdłuż wybrzeża dzień 1: Świnoujście - Dziwnów
Sobota, 1 września 2012 Kategoria Świnoujście - Hel
Km: | 66.39 | Km teren: | 40.00 | Czas: | 04:24 | km/h: | 15.09 |
Pr. maks.: | 43.20 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 741kcal | Podjazdy: | 170m | Sprzęt: Kross Level A2 XT | Aktywność: Jazda na rowerze |
W końcu po długiej nocy pociąg dotarł na miejsce do Świnoujścia o 8:45. Szybko się wypakowujemy i w drogę :)
Najpierw jedziemy na prom, który ma nas zawieźć na drugą stronę Świnoujścia.
Jedziemy na granicę polsko - niemiecką, przekraczamy ją w Ahlbeck i podjeżdżamy w końcu nad morze.
Chwila odpoczynku i wracamy do Świnoujścia, żeby zwiedzić Fort Zachodni, który został wybudowany w latach 1856 - 1861. Przeznaczony był on do obrony portu przed wrogimi okrętami.
Następnie przejeżdżamy obok Fortu Anioła, jednak nie mamy czasu, żeby go zwiedzić, szybko kierujemy się na prom i podjeżdżamy na Latarnię Morską w Świnoujściu.
Latarnia ta jest najwyższą latarnią morską na polskim wybrzeżu Bałtyku, oraz jedną z najwyższych w Europie, ma 64,8 m wysokości, do pokonania było ponad 280 schodów. Została zbudowana w 1854 r. Zasięg jej światła wynosi 25 Mm, czyli 46,3 km.
Jest już prawie 14:00, mamy za sobą 22 km, a dalej jesteśmy w Świnoujściu. Jedziemy zielonym szlakiem rowerowym R10 do Międzyzdrojów, który w większości prowadzi przez lasy.
Docieramy na Promenadę Gwiazd, która według mnie jest niewarta polecenia. Jedziemy jeszcze na molo, ale okazało się płatne, więc rezygnujemy.
Z Międzyzdrojów wjeżdżamy do Wolińskiego Parku Narodowego i podjeżdżamy do Pokazowej Zagrody Żubrów.
Zwierzątka bardzo fajne, jednak mogłoby ich być więcej.
Dalej kierujemy się szlakiem R10 i dojeżdżamy do Wisełki. Decydujemy, że nie odwiedzimy latarni Kikut, gdyż i tak jest ona niedostępna do zwiedzania, a czas nas goni. Robimy odpoczynek na lody i jedziemy przez Międzywodzie do Dziwnowa.
Dorwaliśmy nocleg za 20 zł na "Ekocamp". Standard turystyczny, ale poza łóżkiem i ciepłym prysznicem nic nam więcej nie potrzeba.
Po ogarnięciu się idziemy już piechotką na plażę - akurat trafiliśmy na zachód słońca :)
Potem chwilka moczenia nóg w wodzie, bo trzeba było zbierać się na zakupy i do łóżka.
#lat=53.960929842036&lng=14.50284&zoom=11&maptype=ts_terrain
Dzień następny :)
Najpierw jedziemy na prom, który ma nas zawieźć na drugą stronę Świnoujścia.
Jedziemy na granicę polsko - niemiecką, przekraczamy ją w Ahlbeck i podjeżdżamy w końcu nad morze.
Chwila odpoczynku i wracamy do Świnoujścia, żeby zwiedzić Fort Zachodni, który został wybudowany w latach 1856 - 1861. Przeznaczony był on do obrony portu przed wrogimi okrętami.
Następnie przejeżdżamy obok Fortu Anioła, jednak nie mamy czasu, żeby go zwiedzić, szybko kierujemy się na prom i podjeżdżamy na Latarnię Morską w Świnoujściu.
Latarnia ta jest najwyższą latarnią morską na polskim wybrzeżu Bałtyku, oraz jedną z najwyższych w Europie, ma 64,8 m wysokości, do pokonania było ponad 280 schodów. Została zbudowana w 1854 r. Zasięg jej światła wynosi 25 Mm, czyli 46,3 km.
Jest już prawie 14:00, mamy za sobą 22 km, a dalej jesteśmy w Świnoujściu. Jedziemy zielonym szlakiem rowerowym R10 do Międzyzdrojów, który w większości prowadzi przez lasy.
Docieramy na Promenadę Gwiazd, która według mnie jest niewarta polecenia. Jedziemy jeszcze na molo, ale okazało się płatne, więc rezygnujemy.
Z Międzyzdrojów wjeżdżamy do Wolińskiego Parku Narodowego i podjeżdżamy do Pokazowej Zagrody Żubrów.
Zwierzątka bardzo fajne, jednak mogłoby ich być więcej.
Dalej kierujemy się szlakiem R10 i dojeżdżamy do Wisełki. Decydujemy, że nie odwiedzimy latarni Kikut, gdyż i tak jest ona niedostępna do zwiedzania, a czas nas goni. Robimy odpoczynek na lody i jedziemy przez Międzywodzie do Dziwnowa.
Dorwaliśmy nocleg za 20 zł na "Ekocamp". Standard turystyczny, ale poza łóżkiem i ciepłym prysznicem nic nam więcej nie potrzeba.
Po ogarnięciu się idziemy już piechotką na plażę - akurat trafiliśmy na zachód słońca :)
Potem chwilka moczenia nóg w wodzie, bo trzeba było zbierać się na zakupy i do łóżka.
#lat=53.960929842036&lng=14.50284&zoom=11&maptype=ts_terrain
Dzień następny :)