blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(36)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mycha89.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2012

Dystans całkowity:612.97 km (w terenie 107.00 km; 17.46%)
Czas w ruchu:38:02
Średnia prędkość:16.12 km/h
Maksymalna prędkość:45.70 km/h
Suma podjazdów:880 m
Suma kalorii:7142 kcal
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:55.72 km i 3h 27m
Więcej statystyk

Dzień Otwarty Zajezdni Tramwajowej w Gliwicach

Sobota, 29 września 2012
Km: 25.44 Km teren: 5.00 Czas: 01:46 km/h: 14.40
Pr. maks.: 32.30 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: 323kcal Podjazdy: m Sprzęt: Kross Level A2 XT Aktywność: Jazda na rowerze

Rudzka Masa Krytyczna

Piątek, 28 września 2012 Kategoria Masa Krytyczna
Km: 50.42 Km teren: 0.00 Czas: 02:34 km/h: 19.64
Pr. maks.: 44.90 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: 706kcal Podjazdy: m Sprzęt: Kross Level A2 XT Aktywność: Jazda na rowerze

Po mieście

Środa, 26 września 2012
Km: 21.07 Km teren: 2.00 Czas: 01:25 km/h: 14.87
Pr. maks.: 32.50 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: 218kcal Podjazdy: m Sprzęt: Kross Level A2 XT Aktywność: Jazda na rowerze
Z Darkiem i Basią po Gliwicach, potem mini grill na pożegnanie lata :)

Zawrat - Kozia Przełęcz

Środa, 12 września 2012
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Kross Level A2 XT Aktywność: Jazda na rowerze
Szukają na niej odkupienia, prawdy o sobie i własnych granic.
Nieliczni znajdują strach, a nawet śmierć.
Wszyscy pozostali spełniają marzenia.
Jest jak kobieta, Orla Perć ma wiele twarzy.
Ale zanim zadurzymy się bez reszty,
niechaj do głosu dojdą jej byli partnerzy.

Pobudka dzisiaj bardzo wcześnie, bo po 4:00, na zewnątrz bezchmurne niebo, więc postanawiamy z Maćkiem zrealizować dzisiejsze plany i wejść na Kozi Wierch.
Kozi Wierch należy do odcinka Orlej Perci, której szlak w latach 1903-1906 został wytyczony przez księdza Gadowskiego.

Ok. 6:00 docieramy do Kuźnic, gdzie na parkingu zostawiamy auto i idziemy drogą do góry, przechodzimy przez mostkiem i znajdujemy się już przed punktem opłat za wstęp do TPN-u. Skręcamy w prawo i dalej idziemy już żółtym szlakiem przez Dolinę Jaworzynkę.





Po jakiejś godzinie docieramy do skrzyżowania z niebieskim szlakiem, który też szedł z Kuźnic, ale przez Boczań. Idziemy łagodnie pod górkę przez porośnięte kosodrzewiną trawiaste płaty Królowej Równi. Z najwyższego punktu możemy już podziwiać otoczenie Hali Gąsienicowej oraz piękny trójkątny masyw Kościelca (szlak też bardzo ciekawy, chyba mój ulubiony :)).



Przed 8:00 docieramy w końcu do schroniska PTTK Murowaniec (1500 m.n.p.m.).



Zostało ono wzniesione w latach 1921 - 1925, a w latach 50. zostało znacznie rozbudowane.
Zatrzymujemy się w nim na śniadanie (ceny strasznie wysokie...) i ok. 8:30 ruszamy w stronę Czarnego Stawu Gąsienicowego.



Obchodzimy morenowe zamknięcie stawu od północy, po czym mijamy po prawej charakterystyczną wyspę i idziemy niebieskim szlakiem w stronę Zmarzłego Stawu pod Zawratem (1788 m.n.p.m.).



Jak na razie idzie się znośnie, chociaż mocno w górę. Ze Zmarzłego Stawu mamy już godzinkę na Zawrat.



Powoli zaczyna się ekspozycja, czyli klamry i łańcuchy, to co Koziorożce lubią najbardziej... :) Moje dzielne Lwiątko dawało radę, a po takich szlakach wędrowało po raz pierwszy :)









W końcu już troszkę zmęczeni docieramy na Przełęcz Zawrat (2158 m.n.p.m.). Tu znajduje się początek Orlej Perci, czerwony szlak biegnie przez Kozi Wierch, Granaty, aż do Przełęczy Krzyżne. Widoki stąd przepiękne :) Odpoczywamy chwilę i dalej w drogę.



Wspinamy się na grań i powoli idziemy w stronę wierzchołka Małego Koziego Wierchu.





Ze szczytu schodzimy najpierw łagodnie, potem jest już co raz bardziej stromo, aż do Zmarzłej Przełączki Wyżniej. Tu ścieżka przechodzi na północną stronę grani. Przed nami jedno z najtrudniejszych miejsc na szlaku - kilkunastometrowe zejście wzdłuż łańcuchów żlebem zwanym Honoratką.







Następnie rozpoczyna się trawers poniżej skalistych grzęd Zmarzłych Czub, w końcu docieramy powyżej ich uskoku spadającego na Zmarzłą Przełęcz. Schodzimy uskokiem wzdłuż łańcuchów, po czym mijając skalnego grzyba wychodzimy na płaskie płyty przełęczy.



Ścieżka prowadzi po skalnych płytach i rozpoczyna trawers wierzchołka Zamarłej Turni ponad Kozią Dolinką.



Dalej osiągamy kolejny, wyżej położony taras, którym dochodzimy do pionowej ściany obrywającej się ku widocznej w dole Koziej Przełęczy.





Tu znajduje się bardzo efektowna 8-metrowa drabinka zawieszona niemal na pionowej skale nad przepaścią. Ciekawostką jest to, że jest to jedyne miejsce na Orlej Perci, którego nie da się przejść bez sztucznych ułatwień.





Zejście wcale nie było takie trudne na jakie się wydaje, chociaż dla osób z lękiem wysokości nie polecam, zwłaszcza że drabinka w pewnych momentach się chwieje :P



Następnie z łańcuchami schodzimy już do Koziej Przełęczy. Jest godzina 13:30, połowa września, szybko się ściemnia, więc postanawiamy zrezygnować i nie iść dziś na Kozi Wierch. Schodzimy żółtym szlakiem w stronę Zmarzłego Stawu.



Przy schodzeniu już czujemy zmęczenie, we znaki daje się ostatnia tygodniowa wyprawa nad morzem... Docieramy do Zmarzłego Stawu, stąd już niedaleko do Murowańca.



Ja już powoli wysiadałam i tylko liczyłam minuty, aż w końcu dotrzemy do Murowańca, potem do Kuźnic.



W schronisku chwilę odpoczęliśmy i dalej w drogę, również przez Dolinę Jaworzynki. W końcu docieramy do Kuźnic, zmęczeni jedziemy na parking busem :P
Ale wycieczka mimo wszystko bardzo udana, Maciek dawał radę, była świetna pogoda i cudne widoki, byle do następnej wyprawy :)

Wzdłuż wybrzeża dzień 10: wyjazd

Poniedziałek, 10 września 2012 Kategoria Świnoujście - Hel
Km: 4.05 Km teren: 0.00 Czas: 00:25 km/h: 9.72
Pr. maks.: 29.30 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: 37kcal Podjazdy: m Sprzęt: Kross Level A2 XT Aktywność: Jazda na rowerze
Dzisiaj już wyjazd znad morza... Wstajemy przed 6:00, zbieramy się i jedziemy po zakupy do Żabki, a następnie na dworzec. Pociąg do Gdyni mamy o 7:20, na miejscu jesteśmy po godzinie. Stąd mamy bezpośredni pociąg o 9:05 do Katowic. W przedziale jesteśmy na szczęście sami, dopiero potem na godzinkę dołącza do nas jeden pan, a w okolicach Poznania jakieś dwie babki, które nawet nie umieją powiedzieć "dzień dobry" i zapytać się, czy miejsca są wolne... Potem już zostajemy sami, aż do Katowic.
Podróż jakoś minęła, o 22:40 jesteśmy na miejscu, idziemy do mnie do domu, bo mama zrobiła pierogi, a my po podróży głodni :)
Po 2:00 idziemy spać, bo jutro druga część urlopu, czyli wyjazd w Tatry, tym razem już bez rowerów.

Wzdłuż wybrzeża dzień 9: Hel - Władysławowo

Niedziela, 9 września 2012 Kategoria Świnoujście - Hel
Km: 3.87 Km teren: 0.00 Czas: 00:44 km/h: 5.28
Pr. maks.: 19.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: 24kcal Podjazdy: m Sprzęt: Kross Level A2 XT Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś, jak zwykle już, pobudka bardzo wcześnie, bo chcieliśmy zdążyć i na latarnię i do fokarium. Tak więc po 8:00 już wyszliśmy, skierowaliśmy się nad Zatokę Pucką i na port.







Kierowaliśmy się w stronę Cypla, czyli końca lądu, po drodze zwiedzając jeszcze okoliczne bunkry.





Niestety czas naglił, więc wszystkiego obejrzeć nie mogliśmy, ale postanawiamy tu jeszcze kiedyś wrócić. Idziemy na cypel, na plażę. Robimy zdjęcia i żegnamy się z morzem, cel naszej wyprawy osiągnięty.





Pierwsze meduzy na które natrafiliśmy się w ciągu całej naszej wyprawy. Nie parzyły, sprawdzałam :P



Dalej kierujemy się na latarnię morską, widoki super, prawie dookoła morze.







Na 11:00 idziemy do fokarium zobaczyć jak zostają karmione i badane foki.











Idziemy jeszcze do muzeum, wszystko tam bardzo ciekawie opisane. Niestety mamy mało czasu, bo już po 12:00, a niby do 11:00 mieliśmy zwolnić pokój.

Przy wyjściu z fokarium jest mnóstwo makiet obrazujących skutki wyrzucania do morza śmieci. Niestety jest do duży problem ludzkości, mający negatywny wpływ na zwierzęta morskie...



Idziemy do kwatery zwolnić pokój i już z rowerami i bagażami idziemy na pizzę, a potem na pociąg, którym jedziemy do Władysławowa.



Tam znajdujemy nocleg w takim trochę PRL-owskim pokoju za cenę trochę nieadekwatną do jakości, ale Maćkowi nie chciało się szukać dalej, bo mieliśmy jechać do Gdańska na latarnię. W końcu decydujemy, że mało czasu zostało, więc rezygnujemy z Gdańska, przebieramy się i idziemy na plażę, bo pogoda jest bardzo ładna. Maciek bawi się w budowniczego, ale szybko uciekamy, bo mi jest zimno :P





Idziemy się ubrać, potem na gofry i znów na plażę. Maciek jest w swoim żywiole :D





Wychodzimy z plaży już jak zrobiło się ciemno.
Jutro znów wczesna pobudka, bo rano pociąg do Gdyni i z Gdyni do Katowic.

Dzień następny :)

Wzdłuż wybrzeża dzień 8: Łeba - Hel

Sobota, 8 września 2012 Kategoria Świnoujście - Hel
Km: 128.47 Km teren: 10.00 Czas: 07:16 km/h: 17.68
Pr. maks.: 45.70 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: 1629kcal Podjazdy: 360m Sprzęt: Kross Level A2 XT Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś pobudka bardzo wcześnie, bo o 7:00. Nie pada, pogoda znośna, więc o 8:00 jesteśmy już gotowi do drogi. Postanowiliśmy jechać ulicami, bo po wczorajszym deszczu ścieżki rowerowe są nieprzejezdne - sprawdziliśmy dziś na własnej skórze i znów musieliśmy nadrobić parę kilometrów.
Jedziemy przez Nowęcin, Sarbsk, Ulinię i Sasino. Po drodze widać już Latarnię Morską Stilo.



Znajduje się ona w Osetniku, w końcu dojeżdżamy, prawie koniec świata :P



Żeby dojechać pod latarnię trzeba się jeszcze trochę namęczyć, gdyż musimy się przedostać przez wydmy porośnięte nadmorskim lasem i pokonać niewielką górkę. W końcu docieramy pod latarnię.



Latarnia Morska Stilo została wybudowana w latach 1904 - 1906, znajduje się na wysokości 55 m.n.p.m, 1000 m. od linii brzegowej. Co ciekawe - montowana jest ona z gotowych elementów ze staliwa, skręcanych śrubami. Są trzy takie konstrukcje na świecie, z czego dwie w Europie.
Wchodzimy na górę i podziwiamy widoki.



Jedziemy dalej, przejeżdżamy przez miejscowości Choczewo, Krokowa, Karwia, dojeżdżamy w końcu do Jastrzębiej Góry. Mamy już za sobą 80 km, ale jechało się znośnie, nie czuło się zmęczenia.



Znajdujemy się teraz na Przylądku Rozewie. Miejsce to uważane było za najdalej wysunięty na północ obszar Polski, jednak w rzeczywistości ten punkt linii brzegowej znajduje się na terenie pobliskiego osiedla Jastrzębia Góra.



Na Przylądku Rozewie znajduje się Latarnia Morska Rozewie. Szczerze mówiąc nic specjalnego, chyba najgorsza latarnia morska na wybrzeżu.





Latarnia ta ma wysokość 32,7 m., a zasięg jej światła wynosi 48,2 km., dzięki czemu jest to latarnia o największym zasięgu nominalnym ze wszystkich latarni polskiego wybrzeża.

Dalej przez Chłapowo dojeżdżamy do Władysławowa. Gdyby nie wczorajszy dzień przerwy, to dziś byłby to koniec dzisiejszej wycieczki, ale niestety mamy jeden dzień w plecy i postanawiamy jechać kolejny planowany odcinek, czyli Władysławowo - Hel.
Kierujemy się na Mierzeję Helską, mamy już tylko 33 km do końca naszej wyprawy.



Ścieżka rowerowa świetna, idzie wzdłuż głównej drogi, a przy Zatoce Puckiej.





Przejeżdżamy przez Chałupy i Kuźnicę.



Dojeżdżamy do Jastarni i planujemy zobaczyć niedostępną do zwiedzania latarnię morską. Niepotrzebnie jej szukaliśmy, bo kolejna porażka, latarnia prawie niewidoczna, bo wśród drzew. Wracamy na ścieżkę rowerową i przejeżdżamy przez Juratę.



Jedziemy dalej, jest przed 18:00, aż w końcu pojawia się znak, że wjeżdżamy na Hel :)



Mamy na licznikach jakieś 120 km, ucieszeni, że już koniec, a tu niespodzianka. Do samego centrum jeszcze 8 km ścieżką rowerową typu: góra, dół, góra, dół. Jechaliśmy i jechaliśmy myśląc kiedy koniec, a tu końca widać nie było...



To mnie tak trochę psychicznie wykończyło, że niby już jesteśmy na Helu, a tu dalej las i przed nami ciągła droga...

W końcu dotarliśmy do miasta :D Szukamy noclegu, jesteśmy zmęczeni, więc zbytnio nie wybrzydzamy. Prysznic i na miasto uczcić naszą wyprawę przepyszną (i drogą :P) rybką :)

?134781528298630

Dzień następny :)

Wzdłuż wybrzeża dzień 7: Łeba

Piątek, 7 września 2012 Kategoria Świnoujście - Hel
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Kross Level A2 XT Aktywność: Jazda na rowerze
Dzisiaj szczerze mówiąc dzień stracony, bo zamiast jechać do Władysławowa, to zostaliśmy w Łebie, bo rano strasznie lało. Wstaliśmy o 9:00, zjedliśmy śniadanie i zdecydowaliśmy, że zostajemy. Nie było sensu wyjeżdżać, bo zanim byśmy wyjechali z Łeby, to bylibyśmy już cali mokrzy. Także zebraliśmy się i poszliśmy na miasto oglądać pierdoły. Co chwile zaczynało lać, więc chowaliśmy się w sklepach. W końcu lać przestało, ale chmury straszyły, jednak już do końca dnia nie spadła ani kropla deszczu, więc przez cały dzień chodziliśmy źli. Pojechaliśmy z nudów do Lęborka, ale tam też nic ciekawego nie było, mimo że duże miasto...
Wróciliśmy do Łeby i poszliśmy na molo.



Mimo że pogoda brzydka, to jednak miała też swój urok, szczególnie efektywne były fale przeskakujące przez to molo :)



Na plaży zachód słońca, też bardzo ładny.







Po spacerku zakupy na jutro i do pokoju spać :)

Dzień następny :)

Wzdłuż wybrzeża dzień 6: Ustka - Łeba

Czwartek, 6 września 2012 Kategoria Świnoujście - Hel
Km: 104.98 Km teren: 20.00 Czas: 06:44 km/h: 15.59
Pr. maks.: 42.40 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: 1155kcal Podjazdy: 260m Sprzęt: Kross Level A2 XT Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś dzień ogólnie pechowy i chyba jeden z najgorszych z tego wyjazdu. Pobudka o 7:30, zebraliśmy się, spakowaliśmy i zjedliśmy śniadanie. W międzyczasie na dworze zaczęło padać, potem lać... Przeczekaliśmy na dole chwilkę, aż przestanie. W końcu ruszyliśmy, kierowaliśmy się na Rowy, jak zwykle szlakiem R10.



Droga w większości prowadziła przez las, ale jechało się bardzo dobrze, pogoda też zaczynała się poprawiać.



W Rowach stanęliśmy, żeby zjeść lody, przy okazji też gubimy mapę. Maciek widział gościa z naszą mapą, ale myślał, że ta osoba ma podobną. W końcu pojechał za tymi ludźmi na plażę, mapę odzyskał po 10 minutach szukania, ale nawkurzał się przy tym strasznie.
Dalej jedziemy już przez Słowiński Park Narodowy, oglądamy przy okazji wydmy szare.



Wydma ta bierze swoją nazwę od szarej barwy swej powierzchni powstałej dzięki wytworzeniu się cienkiej warstwy próchnicy i przyziemnej warstwy mchów oraz porostów.
Tuż obok znajduje się Jezioro Gardno, które jest ósmym co do wielkości jeziorem w Polsce położonym w strefie przybrzeżnej Bałtyku.



Powstało one na skutek odcięcia przez mierzeję zatoki morskiej. Jezioro Gardno ma powierzchnię 2 468 ha, głębokość maksymalna to 2,6 m., natomiast średnia to zaledwie 1,3 m.

Dalej przejeżdżamy obok Jeziora Dołgie Małe, tu Maciek padł :P



To jezioro powstało w wyniku odcięcia zatoki Jeziora Gardno. Ma zaledwie 6,3 ha, a średnia głębokość wynosi 0,75 m. Jest to malownicze, bezodpływowe jezioro śródleśne, typu stawowego o spokojnej toni. Jest nie tylko najmniejszym, ale także najpłytszym zbiornikiem Słowińskiego Parku Narodowego.

Dalej znajduje się Jezioro Dołgie Duże, tak samo jak Dołgie Małe powstało w wyniku odcięcia zatoki Jeziora Gardno. Ma powierzchnię 156 ha, średnia głębokość to 1,4 m.



Następnie kierunek Czołpino, gdzie znajduje się kolejna latarnia morska. Drogę mamy urozmaiconą, bo pełną błota, które jakoś musimy omijać i to na odcinku jakiś 2 kilometrów...





Cali brudni docieramy pod Latarnię Morską Czołpino. Widok niesamowity - żeby dostać się do latarni trzeba wejść pod sporą górkę po schodach. Maciek czeka na dole z rowerami, a ja idę do latarni.



Widok ładny, widać ruchome wydmy, które jakoś dla mnie się nie ruszają :P



Schodzę na dół i teraz Maciek idzie podziwiać.



Jest już 16:00, a przed nami jeszcze spory kawałek. Jedziemy do wsi Kluki, chcieliśmy zobaczyć Muzeum Wsi Słowińskiej, ale niestety już zamknięte... Oglądamy wszystko zza płotu.







Jedziemy dalej, ale co dziwne - wszystkie szlaki R10 są zamalowane na czarno. Dojeżdżamy do rozwidlenia, na znaku jest napisane, że do jakiejś tam mieściny jest 8 km. Ktoś poniżej dopisał, że to 8h i że jest hardcore. Po przejechaniu pół kilometra już wiem dlaczego :P Droga jest w ogóle nieprzejezdna, chyba że traktorem, mnóstwo błota, którego nie da się w żaden sposób ominąć. Jesteśmy zmuszeni zawrócić, nadrabiamy 5 km... Kierujemy się na Smołdzino, jedziemy po okropnej polnej drodze wyłożonej płytkami.
W końcu dojeżdżamy do Smołdzina, na licznikach ponad 50 km, a ludzie mówią, że do Łeby jeszcze drugie tyle... Jedziemy dalej, GPS prowadzi inaczej i ludzie prowadzą inaczej. Przejeżdżamy przez jakieś wiochy, nie wiemy gdzie jesteśmy, aż w końcu dojeżdżamy na drogę główną 214 prowadzącą do Łeby. Tu przed nami jeszcze 35 km... Jedziemy, jedziemy, robi się już ciemniej, zimniej, aż w końcu jesteśmy. Szukamy noclegu, dzwonimy wszędzie, ale tu albo za drogo, albo nie ma gdzie wstawić rowerów. Na domiar złego jeden telefon nam padł, a drugi jest na wyczerpaniu. W końcu kolejny telefon i udaje się znaleźć nocleg w pokojach gościnnych "Sandra". Szczerze mogę polecić, bardzo miła właścicielka, pokoje bardzo czyste i zadbane, łazienka w pokoju, na zewnątrz dostęp do lodówki i mikrofalówki. Rewelacja :)
Już po 20:00, więc nie wychodzimy nigdzie, kąpiemy się, zamawiamy pizzę i idziemy spać.
Podsumowując, to dzień masakra, co chwile jakieś problemy, juz po prostu miałam dość tego dnia. Zobaczymy jak jutro...

?134781524343706#lat=54.650261242422&lng=17.172639742888&zoom=10&maptype=terrain

Dzień następny :)

Wzdłuż wybrzeża dzień 5: Ustka

Środa, 5 września 2012 Kategoria Świnoujście - Hel
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Kross Level A2 XT Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś dzień odpoczynku, postanowiliśmy z Maćkiem, że zostaniemy jeden dzień w Ustce. Wstaliśmy rano, zebraliśmy się i poszliśmy najpierw zapłacić babce za kolejny nocleg, a potem na spacer. Oglądaliśmy różne pierdoły, potem jeszcze poszłam się przebrać (czyt. cieplej ubrać) i poszliśmy zwiedzić poniemieckie Bunkry Baterii Blüchera.



Są to obiekty położone tuż przy zachodnim falochronie portowym, budowle żelbetonowe przysypane wydmowym piachem, w których są dobrze zachowane pomieszczenia dla załóg, które miały obsługiwać ulokowaną tu baterię dział.







Zapłaciliśmy za bilety (i o dziwo ceny też nie są wygórowane) i ruszyliśmy z przewodnikiem, który świetnie opowiedział całą historię.



Obejrzeliśmy pomieszczenia załóg, latrynę, miejsce na działa i amunicję.









A tu zakamuflowany znak hitlerowski.



Po zwiedzaniu poszliśmy na III molo, po drodze wygłupialiśmy się :P









Następnie dalej do portu obejrzeć Okręty Marynarki Wojennej.



Potem już zmęczeni idziemy po zakupy i do domu odpoczywać przed jutrzejszym dniem, bo do pokonania mamy ok. 80 km.

Dzień następny :)

kategorie bloga

Moje rowery

Raymon E-Sevenray 7.0 365 km
Kross Level A2 XT 10785 km
Merida Crossway 100-d 1176 km

szukaj

archiwum