blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(36)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mycha89.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:349.10 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:21:44
Średnia prędkość:16.06 km/h
Maksymalna prędkość:57.90 km/h
Suma podjazdów:1390 m
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:43.64 km i 2h 43m
Więcej statystyk

Katowicka Masa Krytyczna

Piątek, 29 lipca 2011 Kategoria Masa Krytyczna
Km: 21.79 Km teren: 0.00 Czas: 01:41 km/h: 12.94
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Kross Level A2 XT Aktywność: Jazda na rowerze
Przejazd całkiem fajny, przyjechało 38 rowerzystów. Szerszy opis i zdjęcia kiedy indziej :P

Gliwice i okolice

Sobota, 16 lipca 2011
Km: 33.01 Km teren: 0.00 Czas: 01:58 km/h: 16.78
Pr. maks.: 33.80 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Kross Level A2 XT Aktywność: Jazda na rowerze
Z Garym przez Gliwice w stronę Łączy. Dojechać nie dojechaliśmy, bo jednak czas nas trochę gonił. Także wypad zaplanowany na następny raz :)

Popradzkie Pleso / Strbskie Pleso, Tatrzańska Łomnica - Zdiar

Niedziela, 10 lipca 2011
Km: 33.67 Km teren: 0.00 Czas: 03:04 km/h: 10.98
Pr. maks.: 55.50 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 290m Sprzęt: Kross Level A2 XT Aktywność: Jazda na rowerze
Następny dzień naszego wypadu :) Wstaliśmy dość późno, zjedliśmy śniadanie, zebraliśmy się i myśleliśmy nad trasą. Pierwotnie mieliśmy jechać do Śląskiego Domu (1665 m n.p.m.) u podnóża Gerlachu, jednak zmęczona wczorajszą trasą i pełna obaw przed opisem trasy ("morderczy podjazd") chciałam coś lżejszego, więc Gary zlitował się nade mną i postanowiliśmy wybrać się nad Popradskie Pleso i stamtąd nad Strbskie Pleso. Kierujemy się do kolejki i jedziemy do Popradskiego Plesa (zastavka).

Gerlach ładnie nam pozował :)




Ze stacji cały czas podjazd do schroniska nad Popradskim Plesem.





Dojeżdżamy do rozejścia pod Symbolicznym Cmentarzem Ofiar Gór (1505 m. n.p.m.)



Postanawiamy wjechać (a raczej wejść z rowerami :)) i go obejrzeć. Znajdujemy się w tym momencie na najwyższej położonym punkcie naszej wycieczki, czyli na wysokości 1523 m n.p.m.



Następnie wracamy się i jedziemy do schroniska nad Popradskim Plesem, które znajduje się na wysokości 1500 m. n.p.m. Stamtąd prowadzi szlak na Rysy.



Z widokiem na Ostervę :)




Po odpoczynku kierujemy się w stronę Strbskiego Plesa. Generalnie to był mój pomysł, żeby iść/jechać czerwoną magistralą, bo jakoś wydawało mi się to szybciej, aniżeli mielibyśmy zjeżdżać do Popradskiego Plesa (zastavka), a stamtąd do góry nad Strbskie Pleso. Co się dziś okazało - nie jest to szlak, gdzie są dopuszczane rowery :) Trudno też się dziwić, nie był bardzo przejezdny, zwłaszcza na początku się trochę nanosiliśmy tych rowerów.





Goniła nas też wielka chmura, w oddali było słychać grzmoty, aż w końcu złapała nas ulewa, na szczęście nie trwało to zbyt długo. Im niżej schodziliśmy, tym droga była coraz lepsza, tzn. bardziej przejezdna :) W końcu wsiedliśmy na rowery i powolutku, przy okazji mocno zaciskając hamulce i uważając na śliskie korzenie zjeżdżaliśmy do Strbskiego Plesa.





Ręce i stopy strasznie bolały po tym zjeździe, ale już było niedaleko, widać było Strbskie Pleso :P



Zjechaliśmy w końcu, jednak objechać jeziorka nie zdążyliśmy, bo czas nas gonił, bo była już 15, a myśmy musieli jeszcze dojechać do Nowego Targu na pociąg na 21...

Także ostatnie zdjęcie i w tle Rysy :)


A potem już kolejką do Tatrzańskiej Łomnicy.



Bardzo się zachmurzyło, a z kolejki mieliśmy świetny widok na błyskawice w oddali... Trochę też znów popadało. W Tatrzańskiej Łomnicy wysiedliśmy, zrobiliśmy ostatnie zakupy i w drogę. Niestety pozytywnie już nie było, bo mieliśmy niecałe 4h na dotarcie do Zakopanego, żeby zdążyć na pociąg, my byliśmy zmęczeni, a mnie jeszcze zaczął boleć ząb. Ale jechaliśmy, jeszcze nas burza złapała, jednak na szczęście mocno nie padało. Ale postanowiliśmy złapać jakiś autobus i dostać się jak najbliżej Nowego Targu/Zakopanego. Za miejscowością Zdiar zatrzymał się na przystanku autokar, który akurat jechał do Zakopanego. Kierowca widząc nas przemoczonych i zmęczonych wziął nas razem z rowerami :) Także trochę oszukaliśmy, bo nie przejechaliśmy tego, co mieliśmy, ale już trudno. Dojechaliśmy do Zakopanego, tam odpoczynek w McDonaldzie (chciałam iść jeszcze na placki, ale nie zdążyliśmy :P), przebranie się i umycie w toalecie (:P), jedno zdjęcie na tle Giewontu na Krupówkach i na pociąg, który był o 21.00 :)



Wagony pełne ludzi, na szczęście udało nam się wstawić rowery do "specjalnie przystosowanego przedziału" (który był kiepsko umiejscowiony i na dodatek były tylko 3 miejsca na rowery...), a my siedliśmy sobie obok, między innymi z sympatyczną parą z Łodzi, która też była z rowerami :)



O 1.31 mieliśmy przesiadkę w Krakowie. Ten tobor już nie był taki fajny, bo miejsca na rowery brak, a tym pociągiem jechało jeszcze 11 osób z rowerami... Kierownik pociągu miał problem z tym, że rowery stoją w przejściu, ale na szczęście odbyło się bez rękoczynów :P Przed 3.00 w nocy w końcu dotarliśmy do Katowic, ja wysiadłam, a Gary jechał jeszcze do Gliwic. Przejazd jeszcze 600 m i w domu :)

#lat=49.1368&lng=20.10996&zoom=13&type=0

Podsumowując muszę przyznać, że wypad bardzo udany, niepotrzebnie miałam wątpliwości, chociaż łatwo nie było, ale jakoś dałam radę. No i teraz nie mogę doczekać się podobnych wypadów :)

Nowy Targ - Tatrzańska Łomnica, czyli Tatry rowerowo :)

Sobota, 9 lipca 2011
Km: 62.15 Km teren: 0.00 Czas: 03:43 km/h: 16.72
Pr. maks.: 57.90 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 700m Sprzęt: Kross Level A2 XT Aktywność: Jazda na rowerze
Na wypad w Tatry zostałam namówiona przez Garego, zdecydowałam się w piątek popołudniu, a już w sobotę wyjazd, także mało czasu na przygotowania :P Nie byłam zbytnio pozytywnie nastawiona do tego, że dam radę przejechać zaplanowaną trasę, gdyż to był mój pierwszy wypad w góry (nie licząc ostatnich Ostravic, jednak tam nie było takich podjazdów). Ale po długich namowach i obietnicach, że tempo będzie dostosowane do mnie zgodziłam się w końcu jechać i może moje obawy były trochę mniejsze. O 4.47 Gary wyruszył z Gliwic, gdzie o 5.25 był w Katowicach i tam już razem skierowaliśmy się na pociąg do Krakowa. W Krakowie bardzo szybka przesiadka na pociąg do Nowego Targu. Docieramy tam o 10.49 i zaczynamy swoją przygodę :)



Znajdujemy się mniej więcej na wysokości 600 m. n.p.m. i kierujemy się w stronę Białki Tatrzańskiej (ok. 700 m. n.p.m.). Tam chwila przerwy na zakupy, bo ja jeszcze nieprzygotowana na wypad :P Następnie przejeżdżamy kawałek przez Bukowinę Tatrzańską i wjeżdżamy do Czarnej Góry.



Tam zaczynają się już coraz większe podjazdy. W Jurgowie zjeżdżamy nad rzeczkę Białkę, żeby trochę odpocząć, przy okazji wskakujemy do wody, żeby się trochę ochłodzić, bo słoneczko naprawdę mocno świeciło. Obserwujemy również spływ kajakowy, może kiedyś i na coś takiego się wybiorę :)





Następnie znów w drogę i znów podjazdy, jednak wyłaniające się góry wynagradzały wszystko :)



W końcu przekraczamy granicę i zjeżdżamy na Słowację. Widok nieziemski :)



Tam też aż do miejscowości Zdiar był chyba najgorszy podjazd... Ale dałam radę bez prowadzenia roweru :)



Wjechaliśmy w końcu na wysokości 976 m. n.p.m.



Następnie zjazd do Tarzańskiej Kotliny, zatrzymujemy się na dłużej przy Jaskini Bielańskiej, żeby coś zjeść. Szkoda, że tak mało czasu mamy, bo Jaskinia jest godna obejrzenia, byłam 2 lata temu i bardzo mi się podobało.



Potem przejeżdżamy koło przystanku Biała Woda (925 m. n.p.m.), który znajduje się w wylocie Doliny Kieżmarskiej. Polecam przejazd nad Zielony Staw Kieżmarski, bo stamtąd również są niesamowite widoki, woda tam przybiera bardzo ładny zielny kolor. Niestety tym razem nie jedziemy w tamtą stronę, ale może zaplanuje się to na następny wypad.



W końcu po ok. 50 km dojeżdżamy do Tatrzańskiej Łomnicy (850 m. n.p.m.) i tam praktycznie kończymy swój wypad. Jest już dość późna pora, więc planujemy podjechać "żeleźniczką" do Starego Smokowca (990 m. n.p.m) i tam znaleźć nocleg.



Wagony przystosowane do przewozu rowerów :)



Tam niestety nic taniego znaleźć nie potrafimy (ceny za jeden nocleg wahały się od 15 do 20 euro), więc postanawiamy zadzwonić do małżeństwa z Nowej Leśnej, u których nocowałam 2 lata temu. Mają wolny pokój w cenie 10 euro za osobę :) Uspokojeni znalezieniem noclegu idziemy na zakupy (gdzie obowiązkowo kupuję Kofolę :P), a potem na obiadokolację, gdzie zamawiamy wyprażany owczy ser z frytkami (to już taki mój standard na Słowacji).
Pojedzeni kierujemy się znowu do kolejki i jedziemy do Nowej Leśnej. Malutka miejscowość i widoki boskie - na całą Łomnicę (2634 m. n.p.m.), poprzez Sławkowski Szczyt (2452 m n.p.m.), aż po Gerlach (2655 m. n.p.m).

Łomnica


Sławkowski Szczyt i Gerlach




Stamtąd już 500 m do naszego noclegu. Dostajemy pokój z widokiem na Łomnicę, idziemy się wykąpać, przebrać i jeszcze pełni energii wybieramy się w nocy na spacer :P

#lat=49.31975&lng=20.3096&zoom=10&type=2

Praca / Zabrzańska Masa Krytyczna

Piątek, 8 lipca 2011 Kategoria Masa Krytyczna
Km: 52.44 Km teren: 0.00 Czas: 03:15 km/h: 16.14
Pr. maks.: 44.10 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Kross Level A2 XT Aktywność: Jazda na rowerze
Rano po 7.00 wyjazd do pracy, a zaraz po pracy od razu z Garym na Zabrzańską Masę. Przejazd całkiem ok :)
A jutro góry... :D

Powrót z Ostravic

Niedziela, 3 lipca 2011
Km: 15.04 Km teren: 0.00 Czas: 00:49 km/h: 18.42
Pr. maks.: 41.80 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Kross Level A2 XT Aktywność: Jazda na rowerze
Zjazd z domku do sklepu, gdzie porobiliśmy małe zakupy na powrót. Niestety od rana mocno padało, więc zdecydowaliśmy się, że będziemy wracać pociągiem. Już sama jazda na pociąg dała mocno w kość, nogi miałam calutkie mokre, poza tym cała woda spod kół lądowała od razu na twarzy i średnio co było widać. Żadne peleryny ani worki na nogach nic nie pomogły :P







Pociągiem podjechaliśmy sobie do Czeskiego Cieszyna.



Tam kawałeczek na rowerach na polską stronę i powrót do Katowic. Maszynista był tak miły i wpuścił nas do pociągu 1,5h przed odjazdem, bo tak to musielibyśmy marznąć na dworze. Także w pociągu małe afterparty :) SPD czasami się przydają... :P





Już w Katowicach czekanie z ekipą, aż przyjedzie im pociąg do Zabrza/Gliwic i do domu :)



Podsumowując muszę napisać, że wypad bardzo udany, pogoda w miarę dopisała, bo dojechaliśmy o własnych siłach do Czech, a nie pociągiem. Powrót też miał swój urok :) Także teraz czekam na następny taki wypad :D

Gliwice - Ostravice (Czechy)

Sobota, 2 lipca 2011
Km: 114.03 Km teren: 0.00 Czas: 05:49 km/h: 19.60
Pr. maks.: 57.90 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 400m Sprzęt: Kross Level A2 XT Aktywność: Jazda na rowerze
Wypad zorganizowany przez Darka z Gliwickiej Masy Krytycznej :) Trochę po 4 rano pobudka, zebranie się i już byłam gotowa na pociąg do Gliwic. Gary podjechał po mnie na dworzec i już razem na miejsce zbiórki. Stawiło się 10 rowerzystów - ja, Daro, Gary, Nax, Janek, Daniel, Kira, Chemik, Beata i Scody.



Prognozy pogody nie były za ciekawe, bo miało być deszczowo i właściwie przez to trochę osób zrezygnowało. Jednakże na miejscu zbiórki widać było nawet przejaśniające się niebo. I w końcu wyszło na to, że pogodę do jazdy mieliśmy idealną, był jeden krótki moment, gdzie troszkę popadało. Jakoś po 7.00 dotarli wszyscy i zebraliśmy się do jazdy. Tempo dostosowane do wszystkich, żeby każdy mógł nadążyć. Tutaj pierwsza przerwa w Rybniku na jedzonko :)



Cała trasa przebiegała tak: Pokaż trasę GPS/widget?width=600&height=400&maptype=0&extended=true&unit=km&redirect=no" width="600" height="515" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>">traska

Następną przerwę mieliśmy w Wodzisławiu Śląskim.





W końcu dojechaliśmy do Chałupek i tam przekroczyliśmy granicę. Tam już było więcej chmur, ale udało nam się przed nimi uciec.



Kolejny postój na stacji w Czechach, przerwa na toaletę (co było zbawienne dla naszej trójki dziewczyn :P) i pompowanie kół (bądź balonów, jak kto wolał :P).



Po odpoczynku znów w trasę. Trochę przenoszenia rowerów też było. Na szczęście miałam plecak, a nie sakwy, więc w tym było mi lżej :P



W końcu zaczęły się widoki, wiedzieliśmy, że dużo nam nie zostało :)





Było oczywiście i zjazdy o nachyleniu 12%, wtedy fajne prędkości się osiągało. Niestety, ale jak były zjazdy, to i wjazdy też były, ale dało się radę :)



Ostatni postój był w miejscowości Frydek-Mistek, gdzie wszyscy zrobili zakupy w Albercie - wiadomo, przede wszystkim piwko i kiełbaski na ognisko :)



Przed nami jeszcze tylko ostatni 2,5 kilometrowy podjazd o przewyższeniu ok. 400 metrów... Łatwo nie było, ale wjechałam bez prowadzenia roweru :) I nawet tak się nie dłużył.



Poczekaliśmy na resztę i oczywiście pierwsze zdjęcie grupowe. Dojechaliśmy! :)



I tyle jeśli chodzi o dzisiejsze rowerowanie :P

Na miejscu wprowadzenie się do pokojów i do stawu, gdzie dwójka odważnych wymyśliła się wykąpać :P Gdyby nie to, że byłam niedawno chora, to też bym skorzystała, teraz skończyło się na zamoczeniu nóg :P



Potem na krótką wycieczkę, żeby pooglądać widoki.





Potem kolacja, odpoczynek w pokojach i ognisko. Nawet na sztuczne ognie się załapaliśmy :)





Po ognisku do pokojów i już w mniejszym gronie małe, ciekawe afterparty :P

Gliwicka Masa Krytyczna

Piątek, 1 lipca 2011 Kategoria Masa Krytyczna
Km: 16.96 Km teren: 0.00 Czas: 01:25 km/h: 11.98
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Kross Level A2 XT Aktywność: Jazda na rowerze

kategorie bloga

Moje rowery

Raymon E-Sevenray 7.0 365 km
Kross Level A2 XT 10785 km
Merida Crossway 100-d 1176 km

szukaj

archiwum