Hałda na Kostuchnie
Poniedziałek, 23 sierpnia 2010
Km: | 34.55 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 02:06 | km/h: | 16.45 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Kross Level A2 XT | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś taki spokojniejszy wypad :) Przyszłam do domu po pracy, odpaliłam komputer, a tam wiadomość od Bartka, że zamierza wybrać się na rower i jakby co, to mam dzwonić. A ja wiadomo - na rower jestem zawsze chętna, tym bardziej w towarzystwie :) Także wyjazd na 3 stawy, gdzie spotkaliśmy się w połowie asfaltu. Stamtąd w stronę Giszowca, jednak nie pojechaliśmy nad stawy, tylko skręciliśmy gdzieś w las i wyjechaliśmy na Murcki. Tam ciągle lasami, gdzie dostaliśmy się w końcu na Kostuchnę, więc rzuciłam propozycją, żeby wybrać się na hałdę. Kiedyś przypadkowo u kogoś na BS znalazłam wpis o tym, że szukali jakiegoś kesza, poszukałam po necie co to jest, znalazłam i w końcu ten geocaching mnie zainteresował :P A pamiętałam, że na hałdzie była ukryta skrzyneczka i wiedziałam gdzie mniej więcej, także wjechaliśmy i od razu wzięliśmy się za poszukiwania. W końcu ja pierwsza ją wypatrzyłam :D Zawartość może nie powalała, no ale liczy się zabawa przy poszukiwaniu :P
Tu Bartek z logbookiem:
i ja przy wpisywaniu się :P
Schowałam znowu bezpiecznie skrzynkę, objechaliśmy kawałek hałdę i znowu na dół. Pojechaliśmy w stronę Piotrowic, a potem już ścieżką rowerową na Jankego aż do parku Kościuszki. Tam chcieliśmy znaleźć kolejnego kesza przy wieży spadochronowej, no ale niestety... Szukaliśmy, szukaliśmy i nie znaleźliśmy, może za nisko szukaliśmy ;) Poddaliśmy się, a że zaczynało trochę kropić, to zebraliśmy się i każdy już w swoją stronę praktycznie pojechał. Jadąc już Mikołowską trochę padało, ale jakoś dojechałam.
Także kolejny wypad nie z tych z serii "WPKiW", jest co do czytania :P
Tu Bartek z logbookiem:
i ja przy wpisywaniu się :P
Schowałam znowu bezpiecznie skrzynkę, objechaliśmy kawałek hałdę i znowu na dół. Pojechaliśmy w stronę Piotrowic, a potem już ścieżką rowerową na Jankego aż do parku Kościuszki. Tam chcieliśmy znaleźć kolejnego kesza przy wieży spadochronowej, no ale niestety... Szukaliśmy, szukaliśmy i nie znaleźliśmy, może za nisko szukaliśmy ;) Poddaliśmy się, a że zaczynało trochę kropić, to zebraliśmy się i każdy już w swoją stronę praktycznie pojechał. Jadąc już Mikołowską trochę padało, ale jakoś dojechałam.
Także kolejny wypad nie z tych z serii "WPKiW", jest co do czytania :P