blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(36)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mycha89.bikestats.pl

linki

Amatorskie Mistrzostwa Gliwic w Kolarstwie Górskim vol. 2

Niedziela, 26 września 2010 Kategoria Zawody
Km: 22.80 Km teren: 15.00 Czas: 01:47 km/h: 12.78
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Kross Level A2 XT Aktywność: Jazda na rowerze
W piątek zadzwonił do mnie Graniu, czy wybieram się na drugą edycję zawodów do Gliwic. Jako że ostatnimi dniami była fajna pogoda, w jednej edycji już brałam udział, to od razu się zgodziłam. Dzisiaj rano już jednak tak ładnie nie było, cały czas padało. O 8.00 byłam umówiona z kolegą Grania - Michałem. Wpakowaliśmy rowery do auta i podjechaliśmy po Grania. Jadąc do Gliwic pogoda zaczynała się poprawiać, widać było już niebo, a po przyjechaniu na miejsce wyszło nawet słońce. Poszliśmy się zapisać, chłopaki dostali nowe numerki (ja miałam dalej swój 97 numer) i potem znów do auta poskładać rowery i się przebrać.



W międzyczasie przyjechali jeszcze Patio, Sito, Filip i Marcin z Asią, także była nas dość spora ekipa.

Trasa była fajna, pojechałam na objazd, ale się pogubiłam, potem chłopaki uświadomili mnie dlaczego - po prostu zmienili kierunek na przeciwny :P Także po nieudanej próbie skierowałam się w przeciwnym kierunku i spokojnym tempem objechałam całą trasę. Pod koniec wystraszyłam się, że się w ogóle spóźnię na start, ale jakoś dojechałam i miałam jeszcze chwilkę, żeby odsapnąć i psychicznie przygotować się do startu :P

Przed 12.00 start miały kategorie 16-19 i 20-30 lat, oczywiście kobiety startowały z panami, bo z dwóch kategorii było nas w sumie... 3 :P Muszę przyznać, że tym razem aż tak bardzo się nie stresowałam, ruszyłam w miarę ładnie, chociaż już po chwili byłam ostatnia (wiadome). No ale jechałam tam tak dla siebie, wiem, że do takich startów się nie nadaję. Już na samym początku był stromy zjazd, dużo korzeni i błoto, więc wszystko z buta. Zresztą ten kawałek akurat dużo ludzi pokonywało na nogach. Na zdjęciu tego tak nie widać, bo to akurat końcówka...



Dalej już było ok, chociaż wystartowałam za szybko i na początku straszna zadyszka mnie chwyciła, nie umiałam złapać tchu, więc jechałam wolniej. Potem był kolejny podjazd, który też trzeba było pokonać pieszo, całkowicie nie był do przejechania. Te wpychanie roweru do góry najbardziej mnie chyba męczyło... Później było trochę zakrętów, trasa płaska, aż wyjechało się na hałdę. Do połowy podjazdy pokonywałam, a potem koło na tym żwirze kręciło mi się w miejscu, także musiałam schodzić... Następnie zjazd z hałdy i znowu podjazd, a potem już prosto, gdzie w końcu mogłam się napić :P Generalnie trasa bardzo fajna, odważyłam się zjeżdżać z większości górek, chociaż kilka niestety pokonywałam na nogach. Ale jak na mnie, to i tak sukces :) Dalej trasa biegła znowu w lesie, błota raczej nie było za dużo, mimo że padało. W sumie tempa nie miałam zabójczego i mogłam dać więcej od siebie, bo potem już w miarę oddech mi się ustabilizował, no ale samej jakoś nie miałam motywacji, może jakbym jeszcze widziała kogoś przed sobą, to byłoby inaczej... W końcu zrobiłam jedno kółko i zaś drugie, znowu ten sam zjazd i podjazd na nogach. Na hałdzie zaczęło troszkę padać, ale właściwie zbytnio mi to nie przeszkadzało. Tam też wyprzedził mnie Patio i jakiś inny chłopak, także niestety, przykry fakt, że zostałam zdublowana musiał nadejść :P Długo za nimi nikt nie jechał, dopiero po paru minutach dogonił mnie Graniu, a za nim Michał i ktoś jeszcze. Potem tak jechałam, jechałam, zjeżdżałam, troszkę podjeżdżałam, aż w końcu pokazał się asfalt i malutki kawałeczek do mety. Przeżyć przeżyłam, było bardzo fajnie, trasa mi się podobała i nie dłużyła się tak jak ostatnio, poza tym aż tyle osób mnie nie zbublowało. Wyszło mi 11.846 km na trasie, przejechane w 50 minut. Żadna rewelacja, no ale jak na trochę podchodzenia i w ogóle jak na mnie to jest ok (i niech się śmieje kto chce :P). Postałam chwilkę z Sitem i Michałem (który był trzeci w swojej kategorii) i czekałam jeszcze aż przyjedzie Graniu i Patio. Patio oczywiście był pierwszy, Graniu spadł na 4 miejsce, bo najpierw na początku miał problemy ze sprzętem, a potem z plecami... Poczekaliśmy chwilę, bo startował Sito i Filip (kategorie od 30 lat wzwyż).



Po starcie poszliśmy jeszcze do auta, żeby troszkę się ogarnąć. No i musiało być zdjęcie z chłopakami :P



Potem szybko z powrotem na wręczenie dyplomów. Oczywiście byłam ostatnia, co nie oznacza, że nie stanęłam na podium - byłam 2. Żadna satysfakcja, no ale cóż... Dostałam dyplom, a oficjalne zakończenie i wręczenie nagród będzie 17 października.



Po wręczaniu dyplomów czekaliśmy aż reszta skończy wyścig. W międzyczasie zaczęło padać, także mało ludzi zostało. W końcu wszyscy przyjechali i znowu nagradzanie, a potem losowanie upominków (niestety się nie załapałam :P).





Potem już tylko do auta, wsadzenie rowerów, przebranie się, pożegnanie z chłopakami i do Katowic, już niestety w deszczu. Najpierw do Grania na Kokociniec, a potem już z Michałem do centrum.

Rower cały ubłocony, auto też trochę pobrudzone, także będę się musiała zabrać za całkowite czyszczenie... :P

komentarze
Okolica świetna :) A zjazd masakra, zwłaszcza potem jak się zaczyna ten płot, a obok staw :P
mycha89
- 22:51 wtorek, 2 listopada 2010 | linkuj
Bardzo przyjemna okolica jeździłem tam przy okazji AMŚ AZS ten zjazd co widać na zdjęciach jest konkretny trochę shizująca jest wizja tego mostku i widok drzew ale w końcu adrenalina to jest to po co się jeździ w takich wyścigach. PozdRoweR
Blau
- 18:16 środa, 27 października 2010 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa nychn
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

kategorie bloga

Moje rowery

Raymon E-Sevenray 7.0 365 km
Kross Level A2 XT 10785 km
Merida Crossway 100-d 1176 km

szukaj

archiwum