Katowicka Masa Krytyczna
Piątek, 24 czerwca 2011 Kategoria Masa Krytyczna
Km: | 41.24 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 02:48 | km/h: | 14.73 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Kross Level A2 XT | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ostatni piątek miesiąca, więc i Katowicka Masa Krytyczna, na której nie mogło mnie zabraknąć :) Pogodna powiedzmy, że dopisała, bo nie lało, chociaż chmury były. Przed 18.00 wspólne zdjęcie i ruszamy w drogę.
Przybyło 54 rowerzystów, co cieszy, bo to więcej niż w tamtym miesiącu. Najmłodszy uczestnik miał zaledwie 6 lat :)
Masa przebiegła spokojnie i jak zwykle miło. Po Masie after we Wiosce na Dolinie, a potem już mniejszą ekipą przejazd na Giszowiec, gdzie Krzynio pokazał nam świetne miejsce na ognisko (już wiadomo, gdzie będzie następny after :)). Potem nad Janinkę chwilkę posiedzieć, obgadać sprawy Masy, no i oczywiście pamiątkowe zdjęcie (jedyne na którym jestem :P).
Powrót do domu już tylko z Indim i Krzyniem. Oczywiście co chwile dostawałam zawału, gdy słyszałam "patrz!". Także widzieliśmy i sarenkę, i zające, i dziki (w tym momencie to już serio zawał :P). Do domu dotarłam jakoś przed 23.00 i muszę stwierdzić, że dzień bardzo udany :)
Przybyło 54 rowerzystów, co cieszy, bo to więcej niż w tamtym miesiącu. Najmłodszy uczestnik miał zaledwie 6 lat :)
Masa przebiegła spokojnie i jak zwykle miło. Po Masie after we Wiosce na Dolinie, a potem już mniejszą ekipą przejazd na Giszowiec, gdzie Krzynio pokazał nam świetne miejsce na ognisko (już wiadomo, gdzie będzie następny after :)). Potem nad Janinkę chwilkę posiedzieć, obgadać sprawy Masy, no i oczywiście pamiątkowe zdjęcie (jedyne na którym jestem :P).
Powrót do domu już tylko z Indim i Krzyniem. Oczywiście co chwile dostawałam zawału, gdy słyszałam "patrz!". Także widzieliśmy i sarenkę, i zające, i dziki (w tym momencie to już serio zawał :P). Do domu dotarłam jakoś przed 23.00 i muszę stwierdzić, że dzień bardzo udany :)
komentarze
Sorry Ania, że znowu zawiodłem, ale sprawa wyglądała tak, że wyjechałem z domu o 16:30 pokręcić przed masą, zdążyłem zajechać na Kostuchnę i szybki nawrót do domu widząc czarne burzowe chmury przed sobą... Skończyło się na tym, że żeby całkowicie nie zmarnować treningu kręciłem pętle po dzielnicy z podjazdami do czasu aż nie zacznie padać... xD Bartek mi świadkiem bo do mnie dzwonił jak kręciłem. sorry. :(
ficus - 19:03 sobota, 25 czerwca 2011 | linkuj
Komentuj