Gliwice - Ostravice (Czechy)
Sobota, 2 lipca 2011
Km: | 114.03 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:49 | km/h: | 19.60 |
Pr. maks.: | 57.90 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 400m | Sprzęt: Kross Level A2 XT | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wypad zorganizowany przez Darka z Gliwickiej Masy Krytycznej :) Trochę po 4 rano pobudka, zebranie się i już byłam gotowa na pociąg do Gliwic. Gary podjechał po mnie na dworzec i już razem na miejsce zbiórki. Stawiło się 10 rowerzystów - ja, Daro, Gary, Nax, Janek, Daniel, Kira, Chemik, Beata i Scody.
Prognozy pogody nie były za ciekawe, bo miało być deszczowo i właściwie przez to trochę osób zrezygnowało. Jednakże na miejscu zbiórki widać było nawet przejaśniające się niebo. I w końcu wyszło na to, że pogodę do jazdy mieliśmy idealną, był jeden krótki moment, gdzie troszkę popadało. Jakoś po 7.00 dotarli wszyscy i zebraliśmy się do jazdy. Tempo dostosowane do wszystkich, żeby każdy mógł nadążyć. Tutaj pierwsza przerwa w Rybniku na jedzonko :)
Cała trasa przebiegała tak: /widget?width=600&height=400&maptype=0&extended=true&unit=km&redirect=no" width="600" height="515" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>">traska
Następną przerwę mieliśmy w Wodzisławiu Śląskim.
W końcu dojechaliśmy do Chałupek i tam przekroczyliśmy granicę. Tam już było więcej chmur, ale udało nam się przed nimi uciec.
Kolejny postój na stacji w Czechach, przerwa na toaletę (co było zbawienne dla naszej trójki dziewczyn :P) i pompowanie kół (bądź balonów, jak kto wolał :P).
Po odpoczynku znów w trasę. Trochę przenoszenia rowerów też było. Na szczęście miałam plecak, a nie sakwy, więc w tym było mi lżej :P
W końcu zaczęły się widoki, wiedzieliśmy, że dużo nam nie zostało :)
Było oczywiście i zjazdy o nachyleniu 12%, wtedy fajne prędkości się osiągało. Niestety, ale jak były zjazdy, to i wjazdy też były, ale dało się radę :)
Ostatni postój był w miejscowości Frydek-Mistek, gdzie wszyscy zrobili zakupy w Albercie - wiadomo, przede wszystkim piwko i kiełbaski na ognisko :)
Przed nami jeszcze tylko ostatni 2,5 kilometrowy podjazd o przewyższeniu ok. 400 metrów... Łatwo nie było, ale wjechałam bez prowadzenia roweru :) I nawet tak się nie dłużył.
Poczekaliśmy na resztę i oczywiście pierwsze zdjęcie grupowe. Dojechaliśmy! :)
I tyle jeśli chodzi o dzisiejsze rowerowanie :P
Na miejscu wprowadzenie się do pokojów i do stawu, gdzie dwójka odważnych wymyśliła się wykąpać :P Gdyby nie to, że byłam niedawno chora, to też bym skorzystała, teraz skończyło się na zamoczeniu nóg :P
Potem na krótką wycieczkę, żeby pooglądać widoki.
Potem kolacja, odpoczynek w pokojach i ognisko. Nawet na sztuczne ognie się załapaliśmy :)
Po ognisku do pokojów i już w mniejszym gronie małe, ciekawe afterparty :P
Prognozy pogody nie były za ciekawe, bo miało być deszczowo i właściwie przez to trochę osób zrezygnowało. Jednakże na miejscu zbiórki widać było nawet przejaśniające się niebo. I w końcu wyszło na to, że pogodę do jazdy mieliśmy idealną, był jeden krótki moment, gdzie troszkę popadało. Jakoś po 7.00 dotarli wszyscy i zebraliśmy się do jazdy. Tempo dostosowane do wszystkich, żeby każdy mógł nadążyć. Tutaj pierwsza przerwa w Rybniku na jedzonko :)
Cała trasa przebiegała tak: /widget?width=600&height=400&maptype=0&extended=true&unit=km&redirect=no" width="600" height="515" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>">traska
Następną przerwę mieliśmy w Wodzisławiu Śląskim.
W końcu dojechaliśmy do Chałupek i tam przekroczyliśmy granicę. Tam już było więcej chmur, ale udało nam się przed nimi uciec.
Kolejny postój na stacji w Czechach, przerwa na toaletę (co było zbawienne dla naszej trójki dziewczyn :P) i pompowanie kół (bądź balonów, jak kto wolał :P).
Po odpoczynku znów w trasę. Trochę przenoszenia rowerów też było. Na szczęście miałam plecak, a nie sakwy, więc w tym było mi lżej :P
W końcu zaczęły się widoki, wiedzieliśmy, że dużo nam nie zostało :)
Było oczywiście i zjazdy o nachyleniu 12%, wtedy fajne prędkości się osiągało. Niestety, ale jak były zjazdy, to i wjazdy też były, ale dało się radę :)
Ostatni postój był w miejscowości Frydek-Mistek, gdzie wszyscy zrobili zakupy w Albercie - wiadomo, przede wszystkim piwko i kiełbaski na ognisko :)
Przed nami jeszcze tylko ostatni 2,5 kilometrowy podjazd o przewyższeniu ok. 400 metrów... Łatwo nie było, ale wjechałam bez prowadzenia roweru :) I nawet tak się nie dłużył.
Poczekaliśmy na resztę i oczywiście pierwsze zdjęcie grupowe. Dojechaliśmy! :)
I tyle jeśli chodzi o dzisiejsze rowerowanie :P
Na miejscu wprowadzenie się do pokojów i do stawu, gdzie dwójka odważnych wymyśliła się wykąpać :P Gdyby nie to, że byłam niedawno chora, to też bym skorzystała, teraz skończyło się na zamoczeniu nóg :P
Potem na krótką wycieczkę, żeby pooglądać widoki.
Potem kolacja, odpoczynek w pokojach i ognisko. Nawet na sztuczne ognie się załapaliśmy :)
Po ognisku do pokojów i już w mniejszym gronie małe, ciekawe afterparty :P
komentarze
Fajnie tam pod Łysą Horą, wszędzie dookoła górki i lasy, mnóstwo szlaków i szutrówek.
daniel3ttt - 08:47 wtorek, 12 lipca 2011 | linkuj
Komentuj