Hałda na Kostuchnie
Niedziela, 14 sierpnia 2011
Km: | 49.66 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 03:03 | km/h: | 16.28 |
Pr. maks.: | 41.70 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Kross Level A2 XT | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wczoraj był plan, żeby pojeździć po okolicach Katowic, jednakże z powodu brzydkiej pogody musieliśmy przełożyć z Garym nasze plany. Dziś jednak pogoda dopisywała, więc wsiedliśmy do pociągu i pojechaliśmy do Katowic. Najpierw na chwilkę do domku, a potem na ogródek. Wyczyściliśmy przy okazji nasze rowery po wczorajszej wyprawie :P
Jakoś przed 17.00 zebraliśmy się i wsiedliśmy na rowery. Celem była hałda na Kostuchnie. Pojechaliśmy sobie po drodze nad Staw Barbara i Janina, tam trochę zdjęć i znów w drogę.
Z Giszowca przez Murcki na Kostuchnę na hałdę. Widoki jak zwykle świetne, widać Beskidy :)
Chciałam pokazać Maćkowi na czym polega geocaching, więc podpowiedziałam mu, gdzie jest zlokalizowany kesz na hałdzie, jednak po dokładnym przeszukaniu nie znaleźliśmy żadnej skrzynki, ktoś musiał ją zwinąć...
Z hałdy już bardziej skrótami (właściwie lasami) pojechaliśmy sobie na ogródek, wzięliśmy swoje rzeczy i na chwilę do domu. W drodze do domu przypomniało mi się, że na pl. Wolności jest zlokalizowany jeden kesz, więc podjechaliśmy i szukaliśmy wskazówki (napisu "komar"), ale znaleźć nie mogliśmy. Ja już głodna i marudna nalegałam, żeby jechać do domu, no i wtedy niespodziewanie ten napis rzucił mi się w oczy :P Mała "czajana" i kesz podjęty :) Wpisaliśmy się, daliśmy przypinkę i odłożyliśmy na miejsce. W domu szybko coś zjeść, na pociąg i do Gliwic.
Jakoś przed 17.00 zebraliśmy się i wsiedliśmy na rowery. Celem była hałda na Kostuchnie. Pojechaliśmy sobie po drodze nad Staw Barbara i Janina, tam trochę zdjęć i znów w drogę.
Z Giszowca przez Murcki na Kostuchnę na hałdę. Widoki jak zwykle świetne, widać Beskidy :)
Chciałam pokazać Maćkowi na czym polega geocaching, więc podpowiedziałam mu, gdzie jest zlokalizowany kesz na hałdzie, jednak po dokładnym przeszukaniu nie znaleźliśmy żadnej skrzynki, ktoś musiał ją zwinąć...
Z hałdy już bardziej skrótami (właściwie lasami) pojechaliśmy sobie na ogródek, wzięliśmy swoje rzeczy i na chwilę do domu. W drodze do domu przypomniało mi się, że na pl. Wolności jest zlokalizowany jeden kesz, więc podjechaliśmy i szukaliśmy wskazówki (napisu "komar"), ale znaleźć nie mogliśmy. Ja już głodna i marudna nalegałam, żeby jechać do domu, no i wtedy niespodziewanie ten napis rzucił mi się w oczy :P Mała "czajana" i kesz podjęty :) Wpisaliśmy się, daliśmy przypinkę i odłożyliśmy na miejsce. W domu szybko coś zjeść, na pociąg i do Gliwic.