Dzień 0: Katowice - Debrecen (Węgry)
Środa, 25 czerwca 2014 Kategoria Rumunia 2014
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Dzisiaj ostatni dzień pracy i o 13:00 jestem już wolna - w końcu zaczynam urlop! Cieszę się, że mam prawie 3 tygodnie wolnego, jednak do samego wyjazdu do Rumunii jestem sceptycznie nastawiona. Założeniem jest, że objedziemy Rumunię dookoła, co da ok. 1500 km w 18 dni. Średnio dziennie wychodzi po 83 km. Jest to sporo, a wręcz bardzo dużo przy mojej obecnej kondycji i przejechanych do tej pory kilometrach. No i dochodzi również to, że trasa nie jest płaska, a wręcz górzysta. Cóż, zobaczymy jak to będzie - jakiś sznurek mamy, więc Maciek będzie mnie holował :)
Po pracy idę do mamy i mam czekać na Maćka, który kończy w Gliwicach pracę o 14:00 i po ma przyjechać autem do Katowic. Jednak Maćkowi zajmuje trochę czasu załatwienie paru spraw, więc jadę z mamą na ogródek i tam dojeżdża Maciek. Pakujemy resztę bagaży, których nie zdążyliśmy spakować wczoraj i ok. 17:30 ruszamy. Celem jest Debreczyn na Węgrzech, gdzie zamierzamy zostawić auto i ruszyć już rowerami do Rumunii.
Jedziemy przez Tychy, Bieruń, Oświęcim, Wadowice, Suchą Beskidzką, Nowy Targ, Białkę Tatrzańską i w Jurgowie przekraczamy granicę.
Kierujemy się w stronę starego Smokovca i zahaczamy o Kolibę Tatry w Novej Lesnej. Jedzenie mają rewelacyjne, a ceny standardowe jak w knajpach na Słowacji. Zamawiamy cesnakovą polievkę (czyli zupę czosnkową z serem i dodatkowymi grzankami) oraz vyprazany syr, do tego słynną na Słowacji Kofolę. Palce lizać :)
Najedzeni wsiadamy do auta. Jest już po 23:00, ale chcę dojechać jeszcze na Węgry. Kierujemy się na Poprad i chcemy przekroczyć granicę w miejscowości Kral. Drogę mamy urozmaiconą, bo wjeżdżamy na serpentyny, do tego co chwilę pojawia się mgła. Poza tym w nocy uaktywnia się większość leśnych zwierząt i na drogach można je bez problemu zaobserwować. Dzięki czemu spotykamy z 13 lisów, 1 dzika (który prawie przyprawił nas o zawał serca, bo na początku myśleliśmy, że to jakiś kamień, aż nagle pojawiły się jego ślepia), 3 myszki, 1 sowę, 4 żaby i 2 mrówkojady. Po przekroczeniu granicy jadę w stronę Miszkolca, gdzie docieramy pod całodobowe Tesco. Robimy zakupy i idziemy do auta, na 2-godzinną drzemkę. Jest po 2:00, więc się należy, zwłaszcza, że większość drogi ja prowadziłam i dalej też będę.
Dzień następny...
Po pracy idę do mamy i mam czekać na Maćka, który kończy w Gliwicach pracę o 14:00 i po ma przyjechać autem do Katowic. Jednak Maćkowi zajmuje trochę czasu załatwienie paru spraw, więc jadę z mamą na ogródek i tam dojeżdża Maciek. Pakujemy resztę bagaży, których nie zdążyliśmy spakować wczoraj i ok. 17:30 ruszamy. Celem jest Debreczyn na Węgrzech, gdzie zamierzamy zostawić auto i ruszyć już rowerami do Rumunii.
Jedziemy przez Tychy, Bieruń, Oświęcim, Wadowice, Suchą Beskidzką, Nowy Targ, Białkę Tatrzańską i w Jurgowie przekraczamy granicę.
Kierujemy się w stronę starego Smokovca i zahaczamy o Kolibę Tatry w Novej Lesnej. Jedzenie mają rewelacyjne, a ceny standardowe jak w knajpach na Słowacji. Zamawiamy cesnakovą polievkę (czyli zupę czosnkową z serem i dodatkowymi grzankami) oraz vyprazany syr, do tego słynną na Słowacji Kofolę. Palce lizać :)
Najedzeni wsiadamy do auta. Jest już po 23:00, ale chcę dojechać jeszcze na Węgry. Kierujemy się na Poprad i chcemy przekroczyć granicę w miejscowości Kral. Drogę mamy urozmaiconą, bo wjeżdżamy na serpentyny, do tego co chwilę pojawia się mgła. Poza tym w nocy uaktywnia się większość leśnych zwierząt i na drogach można je bez problemu zaobserwować. Dzięki czemu spotykamy z 13 lisów, 1 dzika (który prawie przyprawił nas o zawał serca, bo na początku myśleliśmy, że to jakiś kamień, aż nagle pojawiły się jego ślepia), 3 myszki, 1 sowę, 4 żaby i 2 mrówkojady. Po przekroczeniu granicy jadę w stronę Miszkolca, gdzie docieramy pod całodobowe Tesco. Robimy zakupy i idziemy do auta, na 2-godzinną drzemkę. Jest po 2:00, więc się należy, zwłaszcza, że większość drogi ja prowadziłam i dalej też będę.
Dzień następny...