blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(36)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mycha89.bikestats.pl

linki

Dzień 1: Debrecen (Węgry) - Carei (Rumunia)

Czwartek, 26 czerwca 2014 Kategoria Rumunia 2014
Km: 83.62 Km teren: 0.00 Czas: 04:24 km/h: 19.00
Pr. maks.: 34.30 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: 1074kcal Podjazdy: 30m Aktywność: Jazda na rowerze
Po dwóch godzinach drzemki w samochodzie wstajemy po 4:00 i ruszamy w dalszą drogę. Jedziemy w większości wśród pól, Maciek dalej drzemie, a ja podziwiam gniazda bocianów - naliczyłam ich chyba z 15.
Przed 8:00 jesteśmy w Debreczynie. Jeździmy przez pół miasta i szukamy strzeżonego parkingu, jednak napisu "Őrzött parkoló" nigdzie nie znajdujemy. Parkingi oczywiście są, ale takie przydrożne z parkomatami. Na pewno nie czułabym się komfortowo zostawiając tak auto na 3 tygodnie. Zaczepiamy Straż Miejską, jednak oni ani słowa po angielsku, czy niemiecku nie umieją. Z pomocą przychodzi do nas babka z psem, która gdzieś nas kieruje, jednak nic nam to nie pomogło. Jeździmy dalej, w końcu zauważamy teren Policji. Idziemy tam, gość pomocny, tłumaczy nam po angielsku, że gdzieś w okolicach jakiegoś salonu samochodowego być może znajdziemy parking. Dojechaliśmy tam, jednak parkingu strzeżonego jak nie było, tak nie ma. Jest za to posterunek Policji. Maciek chce iść zapytać, więc idę za nim. Policjant na portierni również nie mówi po angielsku, czy niemiecku, ale każe nam poczekać 5 minut i ktoś zejdzie. W końcu schodzi gość, pytam się, czy wie, gdzie jest jakiś parking strzeżony, ale on tylko odpowiada "yes". Więc pytam się gdzie, ale on chyba nie rozumie o co mi chodzi. W końcu wychodzi na to, że on myśli, że nam samochód skradziono... Nie da mu się wytłumaczyć, że nie o to nam chodziło. W końcu poszedł po jakiegoś innego gościa, jednak zanim przyszli, to postanowiłam olać to, bo jeszcze nas zamkną za zawracanie głowy :P Poza tym byłam już wkurzona tą całą sytuacją, gdzie na początku urlopu już mamy jakieś problemy. A co dopiero będzie w Rumunii?
Jedziemy dalej do miasta, ja już jestem zrezygnowana, aż nagle Maciek zauważa jakiś parking przy szpitalu. Okazuje się, że strzeżony nie jest, ale w miarę bezpieczny. Niestety nie możemy być wybredni i decydujemy się zostawić tam auto. Dogadujemy się z gościem i za 15.000 forintów możemy zostawić auto do 14 lipca. Wypakowujemy się, składamy rowery, zakładamy sakwy, przebieramy się i w drogę. Gość z parkingu wytłumaczył nam jak mamy wyjechać i kierować się na dobrą drogę. Kierujemy się na Vámospércs, aż w końcu po 30 kilometrach ciężkiej jazdy (z uwagi na ciężkie i obładowane sakwy) dojeżdżamy do granicy węgiersko-rumuńskiej.



Dalej jedzie się już fajnie, droga w miarę prosta, jest ciepło i na razie nie pada. Może jest trochę monotonnie, bo ciągle to samo – pola i pola.



W końcu zatrzymujemy się na mały odpoczynek. Zaobserwowaliśmy, że co jakiś czas przy drogach są porobione zatoczki, czasami nawet postawione są ławki i można bez problemu sobie odpocząć – bardzo fajny pomysł.



Ruszamy dalej, niebo chmurzy się coraz bardziej. Mnie na dodatek zaczyna boleć lewe kolano, czuję taki jakby skurcz. Cóż, odzywa się siedzenie w pracy :P
Mamy już 60 km na liczniku, zaczyna powoli kropić, więc postanawiamy wsiąść w pociąg w Carei i dojechać pociągiem do Satu Mare. Wyciągnęliśmy mapę, żeby znaleźć stację kolejową, jednak nic z niej się nie dowiadujemy. Nagle podjeżdża do nas gość w BMW i widząc, że oglądamy intensywnie mapę, pyta czego szukamy. Wskazał nam drogę na dworzec i dzięki niemu bez problemu dojechaliśmy. Byliśmy zaskoczeni, że tak sam z siebie do nas podjechał i zainteresował się. Dojeżdżamy na dworzec i za 21 lei (równowartość 21 zł) kupujemy bilety do Satu Mare. Pociąg mamy za godzinę, więc czekamy na hali dworca. Prócz nas jest jeszcze tylko jakaś bezdomna śpiąca na ławce. Później pojawia się jakiś gość z dwójką dzieci, które od razu do nas podbiegają i proszą o pieniądze. Ja udaję, że nie rozumiem, bo wkurza mnie coś takiego bardzo – zwłaszcza, że dzieci nie wyglądały na głodne. U rumuńskich (w sumie bardziej cygańskich) dzieci to już chyba taka tradycja. Jednak moje zdanie jest takie, że lepiej nie dawać pieniędzy, bo przyzwyczają się, że turysta zawsze daje pieniądze i każdego co rusz będą o nie prosić.
W końcu wsiadamy do pociągu. Niestety nie ma żadnego przedziału dla rowerów, więc próbujemy zmieścić się między dwoma przedziałami i nie utrudniać nikomu przejścia. Niestety ludzie często się pchali i nie czekali aż zrobimy im miejsce… Ogólnie odczucia miałam negatywne co do tego pociągu i ludzi w nim i miałam już dość tej wyprawy…



W końcu dojechaliśmy do Satu Mare, wyszliśmy z dworca i rozglądamy się za jakimś campingiem. Jedziemy w jedną stronę, ale ciągle nic, więc Maciek podjechał na stację benzynową. Ludzie każą nam zawrócić. Po drodze Maciek zaczepia gościa, który akurat wsiadał do auta i pyta się, czy wie, gdzie jest jakiś camping. Gość wskazuje nam drogę, jednak po chwili mówi, żebyśmy jechali za nim. Jedzie 30 km/h na awaryjnych, a my za nim. Krążymy tak po mieście, zatrzymujemy się przy jakimś boisku, a za nami Policja. Gość tłumaczy Policjantom czego szukamy i wszyscy razem na ten temat dyskutują. W końcu Policjanci życzą nam miłego pobytu, gdzieś znikają, a my z naszym przewodnikiem jedziemy dalej. W końcu dojeżdżamy do jakiegoś miejsca, gdzie stoją domki bungalowe. Gość załatwia nam nocleg za 10 lei w namiocie i żegna się z nami nic nie chcą w zamian za pomoc.
Rozbijamy namiot przy boisku, rozkładamy się z naszymi rzeczami i jedząc kolację podziwiamy mecz :)



Dzień następny...





komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa csiem
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

kategorie bloga

Moje rowery

Raymon E-Sevenray 7.0 365 km
Kross Level A2 XT 10785 km
Merida Crossway 100-d 1176 km

szukaj

archiwum